Oto nastał kolejny dzień. Lucas zadecydował, że przez okrągłe siedem dni będzie trenował. Szybko się nie podda, a ma zamiar osiągnąć sukces. Sam nie był do końca pewny co natchnęło go na ten pomysł, ale dzięki temu zdobędzie trochę doświadczenia. Basior tym razem postanowił, że będzie trenował nad rzeką. Gdzieś powinny być kamienie, na których będzie mógł trenować. Jeśli coś mu nie wyjdzie skąpie się w lodowatej wodzie rzeki, która nie zdarzyła się jeszcze ogrzać. Idąc w kierunku rzeki rozmyślał o wszystkim co stało się w jego życiu. Czy los właśnie tego chciał? Lucas nie zdążył się do końca nad tym zastanowić, gdyż dotarł na miejsce. Znalazł idealne miejsce do treningu i postanowił go rozpocząć. Dziś nie czekał na południe. Stanął na przeciwko kamieni i sprawdził czy nie są za ślizgie. Były jednak idealne do skakanka po nich. Lucas na początek przybrał firmę cienia. Doliczył do trzech i zaczął skakać. Dobrze mi to szło. Gdy znalazł się po drugiej stronie wrócił do wilczek formy. Tym razem skakał jako dym. Znów się udało. Zmienił się w wilka i znów zaczął skakać. Niestety złośliwość losu dała o sobie znak i Lucas poślizgnął się, a następnie wylądował w wodzie. Czuł chęć zniszczenia i wyżycia się na czymś. Musiał jednak zachować spokój. Wypadki zdarzają się nawet najlepszym. Wyszedł więc z wody i otrzepał się. Następnie wrócił do treningu. Trwał on dobre parę godzin. Lucas zakończył trening wieczorem. Czuł, że jego łapy mają dość. Więc mógł uznać, że dzisiejszy trening dobiegł końca. Zostało jeszcze tylko pięć. Da radę. Lucas był tego pewny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz