Uśmiechnąłem się ciepło i przekręciłem lekko głowę.
– Chodź – rzuciłem, wstając z ziemi i kierując się w stronę wyjścia z jaskini.
Obejrzałem się przez ramię, by sprawdzić reakcję Palette. Była wyraźnie zdziwiona moim zachowaniem, ale po chwili dołączyła do mnie i wyszliśmy na zewnątrz. Słońce było już dość wysoko i grzało przyjemnie, choć nie tak mocno, jak bym się spodziewał. Ruszyłem przed siebie, mając nadzieję, że wadera nie straci cierpliwości, zanim dojdziemy na miejsce. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, czemu podjąłem taką decyzję, w dodatku tak spontanicznie. Co mnie do tego pchnęło? Odległe wspomnienie czy dziwny sentyment? W każdym razie, skoro już wstałem, musiałem iść dalej, głupio by się teraz z tego wycofać.
– Kuraha? – Palette zagrodziła mi drogę. Zatrzymałem się wpół kroku. – Jeśli tak bardzo nie chcesz, nie musisz odpowiadać.
– Poczekaj chwilę, proszę, to tylko kawałek – zapewniłem, uśmiechając się niepewnie. Wszystko brzmiałoby głupiej, gdybym miał wyjaśniać to w tym miejscu.
Ruszyliśmy dalej, w milczeniu, przerywanym tylko odgłosami lasu. Byliśmy już blisko celu i zakładałem, że wadera wie już, gdzie zmierzamy, niekoniecznie dlaczego.
Zatrzymałem się zaraz przy brzegu jeziora. Wyglądało zupełnie inaczej niż zimą, co jednak nie przeszkodziło powracającym wspomnieniom. Rozejrzałem się szybko, po czym zatrzymałem swój wzrok na Palette.
– A więc? – zapytała. Nie miałem zamiaru dłużej nadużywać jej cierpliwości.
– Tutaj się poznaliśmy. No może nie dokładnie tutaj, ale chyba wiesz, o co mi chodzi. Wpadliśmy na siebie w lesie i poszliśmy nad jezioro. – Zrobiłem krótką, niemal dramatyczną pauzę. – Wprawdzie nie wiem, czemu akurat tutaj, ale chciałbym zapytać, czy zostaniesz moją partnerką?
< Paluś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz