środa, 24 kwietnia 2019

Od Notte - 2 trening mocy i zwinności



Spacerowałam po lesie bez żadnego konkretnego celu. Ot, chwila wytchnienia, ale dobrze, gdy jest to tylko moment, bo dłuższa bezczynność zwyczajnie zaczynała mnie nudzić. Doszłam akurat nad jeden z wielu małych, leśnych strumieni. Usiadłam na brzegu od niechcenia, wsłuchując się w jego cichy, uspokajający szmer. Tak, to był dobry moment na kolejną próbę. Wbiłam więc wzrok w jeden punkt i, nucąc pod nosem jakąś skleconą naprędce mantrę, starałam się oczyścić taflę świadomości ze wszelkich myśli, by sięgnąć w głąb "siebie" i urzeczywistnić samodzielnie zgromadzone tam pokłady mroku. Przez pół godziny nie zaszło nic nowego, otoczenie nie ucierpiało. Zdrzemnęłam się nieco. Po przebudzeniu od razu wdrapałam się na drzewo i poleciałam ze szczytu korony. Wzbiłam się na znaczną wysokość, po czym rozejrzałam się dookoła. Miałam u stóp cały świat do dyspozycji, ale...nad sobą również. 
Większa część mojego dzisiejszego treningu polegała na unikaniu dotknięcia chmur, co w praktyce oznaczało gwałtowne zwroty, koziołki, latanie do tyłu i nagłe uniki. Najlepsze ćwiczenie zostawiłam sobie na koniec. Nie trwało to zbyt długo, chociaż w trakcie zauważyłam, że będę musiała jeszcze kiedyś popracować nad szybkością. Odleciałam trochę do tyłu by móc podziwiać swe dzieło.
No miód cud, nic dodać, nic ująć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz