poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Od Etain CD Zawilca

Otworzyłam oczy, budząc się bardziej z krótkiego letargu niż z rzeczywistej drzemki, i przewróciłam się na plecy, by ujrzeć biało-szare niebo zimowego ranka. Gdzieś tam wstało słońce, a jego światło, choć wątłe i blade, nie dawało mi spać, nawet jeśli Zawilec leżący tuż obok zdążył już odlecieć całkowicie. Podniosłam łeb, by spojrzeć na basiora. On wyglądał, jakby był na coś chory i w sumie dobrze, że zdecydował się chwilę odpocząć, ale ja? Przewróciłam się z boku na bok, chłonąc zapach ściółki, którą niedbale i lekko tylko rozkopałam przed rozpoczęciem odpoczynku. Jedna nieprzespana noc nie robiła na mnie wrażenia, na pewno nie na tyle, żebym położyła się spać w środku dnia, i to takiego dnia, który wydawał się obfitować w możliwości. Sen jest dla słabych - powiedziałam sobie bardziej w żartach, niż na poważnie, po czym podniosłam się z miejsca i ruszyłam przed siebie, najpierw wolno, by nie zbudzić basiora, a potem biegłam już przez niegęsty las.
Pierwszą rzeczą, którą postanowiłam zrobić był powrót w okolice pola. Osiągnąwszy cel, przez chwilę stałam w miejscu i, dysząc po biegu, podziwiałam panoramę, tak różną od leśnych krajobrazów. Potem natomiast odnalazłam ślad, jaki zostawili po sobie ludzie i ruszyłam w ślad za nimi. Biegłam, potem szłam, a droga ciągnęła się w nieskończoność. Dziwiło mnie, że dwunożni udali się tak daleko. Zaczęłam myśleć, że może to był powód, dla którego polegali na koniu, a nie na sile własnych mięśni. Musiało minąć trochę czasu, nim się poddałam, lecz w końcu ten moment nadszedł. Niezrażona, ruszyłam w drogę powrotną po swoich własnych śladach, podczas której, ku własnemu zdziwieniu, dwa razy spotkałam członków tutejszej watahy, na szczęście pokojowo nastawionych. Z każdym wymieniłam kilka zdań, z których udało mi się dowiedzieć, że najciekawszym miejscem w okolicy są jakieś Wysokie Skałki. Uznawszy, że nie brzmi to wcale najgorzej, udałam się w tamtym kierunku.
Pokonałam kawał lasu i wkrótce stanęłam pod zamglonymi wzniesieniami. Widok mnie zachwycił. Nie tracąc czasu, obrałam trasę na szczyt. Nieźle się bawiłam skacząc po skałkach, lecz zdawałam sobie sprawę z ryzyka i starałam się ostrożnie planować kolejne kroki. Wysiłki spełzły na niczym, bo kiedy byłam już na jakiejś większej wysokości, nagle poślizgnęłam się, straciłam równowagę i runęłam kilka pięter w dół. Mocno się poobijałam, potrzebowałam chwili, żeby uspokoić się, pokonać ból i wstać, a kiedy mi się udało, uniosłam wzrok, gotowa spróbować ponownie, coś mi jednak mówiło, że powinnam wracać już do Zawilca.
W drodze powrotnej zatrzymałam się jeszcze, by przekąsić zająca, który pojawił się w zasięgu wzroku, a wkrótce ponownie znalazłam się oko w oko z Zawilcem. Leżał w pobliżu pagórka, trochę nieobecny. Kiedy mnie zauważył, otworzył delikatnie usta i trwał tak chwilę, dopiero po czasie pytając, czy wszystko u mnie w porządku.
- Tak. To bezpieczne tereny, przecież wiesz. Byłam trochę pozwiedzać. Nie miałam ochoty na sen.
Kiwnął głową, po czym skierował wzrok w dół. Zrobiwszy to samo, spostrzegłam, że skupił teraz uwagę na białym kwiatku leżącym na śniegu.
- Ktoś cię odwiedził? - zaśmiałam się, opierając o pień drzewa, by trochę odpocząć.
Spostrzegłam u niego nerwowe zawahanie, po którym jakby z lekką niechęcią podniósł się, wziął kwiat w zęby i przeniósł go pod moje łapy.
- To dla ciebie - zamilkł na chwilę - Dzisiaj jest Dzień Kobiet.
Uniosłam brew w zadziwieniu. Nie miałam w zwyczaju w jakikolwiek sposób zaznaczać upływu kolejnych dni i był to zapewne główny powód, dla którego nigdy nic raczej nie świętowałam, lecz Zawilec i jego ptasi przyjaciel wyglądali na dobrze zorganizowanych, mogli równie dobrze pilnować kalendarza.
- Dziękuję - podniosłam i obróciłam kwiat w łapie, by dobrze mu się przyjrzeć, po czym zbliżyłam go do nosa, chcąc poczuć zapach.
Wykorzystując swoją podstawową wiedzę o roślinach, zapytałam:
- Magnolia?
Uśmiechnęłam się zwycięsko, kiedy odpowiedziało mi skinienie głowy. Odłożyłam kwiat, po czym uniosłam wzrok, rozmyślając przez chwilę.
- Szkoda, że w takie święto utknąłeś tu ze mną. Mogłeś zrobić jakieś uroczystości dla watahy - urwałam na chwilę, zastanawiając się, czy może na tych terenach trwa dzisiaj jakaś wesoła celebracja, doszłam jednak do wniosku, że nawet jeśli, to już nie starczyłoby mi sił na zabawę do białego rana - Albo spędzić romantyczny wieczór z jakąś specjalną waderą.
Parsknęłam cichutkim śmiechem, kiedy odpowiedziało mi milczenie.
- Dobra, a zmieniając na chwilę temat. Gdzieś się przenosimy, czy spędzamy noc tutaj? Jeśli tak, może przydałoby się załatwić ognisko? Coś czuję, że możemy przemarznąć.

<Zawilec?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz