Do tej pory Ruten zachowywał wzorcowy, przesadny aż spokój. Sam czuł też, jakby wokół niego świat delikatnie wirował, albo przynajmniej drżał. A jemu, to jemu pośród tego wszystkiego udało się zachować spokój.
W innej chwili znów rozglądał się wokół, widząc spokój równie wielki jak ten, który powierzchownie był jego spokojem.
- Towarzyszyć? - powtórzył jej słowa, jakby machinalnie, jednak z lekkim rozbawieniem - Ouł... no - zaśmiał się - to może nie być takie głupie - po tych, może nieco nieprzemyślanych słowach (choć propozycja Joany brzmiała na równie spontaniczną) uspokoił się trochę i pozwolił waderze przejąć pałeczkę tej rozmowy. Dobrze, pójdzie z nią, być może będzie miał okazję poznać lepiej ten świat. Jej świat, kolejny materiał do jego doświadczeń.
- Idziemy? - zapytała tymczasem wesoło, jakby nigdy nie słyszała podobnych słów wypowiedzianych z podobnym wydźwiękiem. Bo być może nie słyszała.
Ten, nadal przecież obcy jej wilk, poszedł za nią w milczeniu. Ruten nie wyglądał na groźnego. Nie zamierzał też w najbliższej przyszłości robić niczego, co mogłoby wskazać na jego zamiary. Jakiekolwiek by one nie były, oczywiście.
- A więc, Ruten - znów zaszczebiotała wesoło, a wilk o wspomnianym przez nią imieniu poczuł nieprzyjemny skręt w kiszkach. Zazwyczaj nikt nie zwracał się do niego w ten sposób - urodziłeś się tutaj?
- Tak.
- To pewnie znasz doskonale te tereny? - obdarzyła go miłym uśmiechem. Nagle poczuł silną potrzebę odwzajemnienia uśmiechu. Nie było to rzecz jasna związane z chęcią przypodobania się , a tym bardziej jakąkolwiek sympatią dla towarzyszki. Zdał sobie raczej sprawę, że jest ostatnio zbyt ponury. A taka maska wesołości nie była niczym złym, być może wręcz przeciwnie...
- Od urodzenia tutaj - uśmiechnął się uprzejmie, żeby nie powiedzieć, nonszalancko - i tak się jakoś wyrosło na tym zimowym chlebie. Teraz wiosna...aż dziwne, żeśmy się wcześniej nie spotkali, jeszcze jako szczeniaki. Wspólne zabawy między dziećmi są ważne dla socjalizacji. Rozumiesz, rozwijanie umysłu, te sprawy.
< Joeno? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz