- Te, paniczyku - rosły basior splunął na ziemię obok siebie i podniósł się ciężko, podwijając chorą nogę pod brzuch, po czym zaczął kuśtykać w moim kierunku - ty czegoś o tym nie wiesz? Bo mi to wygląda - tu z kolei przeniósł wzrok na stojącego obok Azaira i pośpiesznie przestąpił z nogi na nogę, przenosząc ciężar ciała w jego stronę - na jakiś mały sabotaż!
- Co my mamy do tego? - zrobiłem krok w lewo, tym samym stając pomiędzy szczeniakiem a tym szemranym typem - spaliśmy tam - kiwnąłem głową w stronę naszego siennika.
- Przesuń się - basior podniósł przednią łapę, aby popchnąć mnie łokciem. Siedząca za nim wadera przerwała natychmiast:
- Uspokój się! Oni niczego ci nie zrobili. Popatrz, zaplątałeś się w jakieś ga... - przerwała, nie chcąc pewnie przypadkiem się wygłupić, cały czas jednak nie spuszczała wzroku z tego, czego resztki leżały w miejscu, w którym spał wilk - heeej! Przecież to umyślnie skonstruowana pułapka!
Nie zamierzałem tracić czasu. Fajnie się rozmawiało, ale teraz chyba najwyższy czas przejść do czynów.
Jednym, szybkim ruchem w obie łapy chwyciłem kamień, który wcześniej uszkodził łapę basiora i zamachnąłem się nim. Towarzyszka rannego wykazała się zaskakująco dobrym refleksem. Wrzasnęła, zanim jeszcze moja broń zdołała dolecieć do celu:
- Teodrin, bij, trzymaj!!!
Wilk odwrócił się, jednak było już za późno. Trafiłem prosto w potylicę, ogłuszają przeciwnika. W tym samym czasie zmiarkował się również Mundus, błyskawicznie atakując ostatniego, nie uczestniczącego do tej pory w kłótni wilka, który, obudzony krzykiem wilczycy, właśnie podnosił się z legowiska, aby wesprzeć swoich. Nie zdążył, z zaskoczenia przyparty na powrót do ziemi szponami mego towarzysza. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc Azaira skradającego się w kierunku śliwkowej dziewczynki.
Wszystko trwało nie dłużej jak trzy, czy cztery sekundy. Nagle nie wiedzieć skąd wyskoczyła karczmarka, krzycząc coś w przejęciu.
- Co tu sia dzieje! Prosza przestać natychmiast! Bić sie do lasu! To jest porządny dom!
To mówiąc wpadła między nas i kogo popadnie zaczęła okładać jakąś gałęzią. Ponieważ jednak trudno było jej trafić w ruchome cele, szybko przeniosła całkowitą siłę rażenia na Mundusa i leżącego pod nim basiora.
- Prosza sie stąd wynosić! - darła się chrypliwym głosem. Uciekając przed śmiercionośnymi ciosami niewiasty przerwaliśmy walkę, by następnie skierować się czym prędzej ku wyjściu. Dopiero na zewnątrz, zanim jeszcze zdążyłem zorientować się w pozycjach wrogów, poczułem na swoim karku zaciskające się szczęki. Przez chwilę nie byłem w stanie zrozumieć, co dzieje się wokół. Jedno było pewne, pojawiły się obce wilki.
- Ooo, co my tu mamy! - zaśmiał się jeden z przybyłych, potężny basior o kremowej sierści, trzymając mnie za skórę nad łopatkami tak, że przednimi łapami ledwie dotykałem ziemi.
- Auu - nasz przeciwnik dotknął łapą potylicy - ta żmija walnęła mnie w głowę.
- Na takiego też wygląda - jasny puścił. Z ulgą poruszyłem głową i rozejrzałem się. Ach, dziewczyna trzyma unieruchomionego Azaira, a z tawerny właśnie wychodzą ten drugi z jeszcze jakimś wilkiem, wyprowadzając Mundurka. No świetnie, pomyślałem, kładąc uszy po sobie.
- Jak to jednak dobrze, że postanowiliśmy trochę wcześniej przyjść na spotkanie - ponownie zaśmiał się nowo przybyły - zabieramy ich ze sobą, nie?
- Brązowy wilk przytaknął i popatrzył na mnie z nienawiścią.
- Odpłacę ci pięknym za nadobne, jaszczurko - wycedził przez zęby, ale szedł już w inną stronę. Śledziłem go wzrokiem. Zatrzymał się przy swojej wilczej towarzyszce, chwytając Azaira za ramię.
- Idziemy! - zawołał do pozostałych, szarpiąc szczeniakiem i ciągnąc go za sobą. Potem mruknął coś do niego równie groźnie jak poprzednio i cisnął nim o ziemię. Przyglądałem się całej scenie z zaciekawieniem.
< Azair? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz