Szczerze mówiąc, Azair spodziewał się, że prędzej czy później spotka Cymonię. Dużo o niej słyszał, ale dotychczas niezbyt się nią przejmował. Teraz, siedząc praktycznie obok niej, w głowie przewałkowywał wszystkie informacje o niej jeszcze jeden raz.
Cymonia, lat dwa, szeregowiec, brak mocy, bez partnera i dzieci, córka Wrotycza, dosyć zwinna i wrażliwa...
Nie wiedział o niej zbyt wiele, głównie dlatego, że nie spędził na obserwowaniu jej zbyt dużo czasu. Teraz miał jednak okazję trochę się jej poprzyglądać.
Gdy tak jej słuchał, odniósł wrażenie, że jest w niej nieco... Sztuczności? Nie. Nie potrafił tego określić. Była chyba lekko spięta. Po jakimś czasie sprawa jednak się wyjaśniła, mianowicie wadera zaczęła opowiadać o sprawie, jaka miała miejsce jakiś czas temu. Azair słyszał o niej, oczywiście, było o tym dosyć głośno, nie przejął się jednak za bardzo.
Podczas opowieści Cymonii skupiał się jednak nie na niej samej, ale na swoim nauczycielu (czy mógł go już tak nazywać), który zachowywał się nieco dziwnie, jakby nieadekwatnie do całej sytuacji – okazywał lekceważenie, zamiast współczucia czy choćby oburzenia, które to wpasowałyby się w temat rozmowy. Azair zaczął się zastanawiać, o czym to świadczy.
Na pewną drogę naprowadziły go słowa Rutena, jakoby niektóre nieboszczki nie mają "koleżanek", które znalazłyby ich ciało. Akcent na tym słowie jednoznacznie wskazywał, że Ruten wie o sprawie więcej, niż chciałby się przyznać. Więc albo miał informacje z dobrego źródła, albo... Sam maczał w całej sprawie łapy.
Azair traktował to bardziej jako zagadkę logiczną, niźli faktyczny kłopot i problem, ale postanowił, że od tej pory będzie obserwował Rutena jeszcze bardziej, niż robił to do tej pory.
— Czy możemy już ruszać? — zapytał bordowy basior z charakterystycznym dla siebie uśmieszkiem. — Chciałbym zdążyć na kolację...
— Tak, tak, chodźmy — odparła wadera, wstając. Już po chwili całą trójką kierowali się z powrotem do jaskini Rutena.
Szczeniak, drepcząc za dwojgiem dorosłych, rozważał w myślach, dlaczego Ruten poznawał go z tyloma osobami w tak małym odstępie czasu. Nie ufał mu, ale miał dziwne przeczucie, że to, co robi ten basior, na pewno musi mieć jakiś sens. Na tych rozmyślaniach minęła mu cała droga, pluł więc sobie w drogę, że nie słuchał rozmowy wilków przed sobą.
Gdy weszli do jaskini, Aza od razu zajął takie miejsce, żeby mieć na oku zarówno Rutena, jak i Cymonię.
— Więc co dzisiaj będziemy robić, proszę pana? — zapytał, nie będąc do końca pewnym, do czego potrzebna jest obecna niedaleko wadera.
Miał nadzieję, że czeka go coś ciekawego do roboty i podświadomie czuł, że się nie rozczaruje.
< Ruten? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz