Po wypowiedzi wilk na chwilę się zatrzymał. Spoglądając na niego, zauważyłem, że zbiera swoje myśli. Gdy w końcu otworzył pysk, aby coś jeszcze powiedzieć, wyprzedziłem go, tym samym wtrącając się do jego słów.
- Nie powiem, bardzo przeraża mnie wasza sytuacja -mlasnąłem, po czym odwracając głowę, ciągnąłem dalej -jestem przyzwyczajony do spotykania licznych, jakby to powiedzieć... oddziałów wojskowych? Niemniej jednak -spojrzałem z powrotem na wilki, które nie wyglądały na zbytnio zadowolone, przez co na moją twarz wkradł się szyderczy uśmieszek -możecie na mnie liczyć. To, co zostało mi przypisane, czyli bycie szpiegiem, jest dla mnie nowe, jednakże postaram się, aby nic nie poszło po naszej, znaczy się waszej myśli.
Na koniec uśmiechnąłem się ciepło, lecz szybko odwróciłem od nich głowę. Nie lubiłem składać takich obietnic, tym bardziej, kiedy wiem, że jest to trudne do spełnienia. Co jednak mogę innego zrobić? Wierzyć to mi nie uwierzą, nawet jeżelibym doniósł o czymś wyjątkowym. Oznaczyli mnie już jako kłamcę i oszusta i nic już z tym nie zrobię. Westchnąłem cicho, chwiejąc się lekko na nogach. W ciągu kilku godzin stałem się niewiarygodnie zmęczony. Ziewnąłem przeciągle, co przerwał mi Jaskier.
- Jeżeli tak mówisz... -powiedział bez przekonania.
Spojrzałem na niego wyczekująco, choć dobrze wiedziałem, że nie miałem co liczyć na dokończenie tych słów. Wiedząc o tym, zwróciłem się w stronę Oleandra, który szedł obok nas niezwykle zamyślony. Chrząknąłem cicho, przez co się ocknął. Uśmiechnął się niemrawo.
- Cieszę się, że mówisz takie rzeczy. Wierzę, że dotrzymasz tych słów i że nas nie zawiedziesz.
Wspomniałem o tym. Nienawidzę składania obietnic, ponieważ później liczą na ciebie nawet wtedy, kiedy nie masz nic do zaoferowania. Spojrzałem w niebo. Było szare i ponure. Zapowiadało się na deszcz i to mocny. Zacisnąłem szczęki i nie odrywając spojrzenia, mlasnąłem od niechcenia.
- Może się gdzieś schowamy i tam porozmawiamy? Zapowiada się na ulewę, która będzie trwała aż do wieczora -nie był to żart. Wyczułem to i tyle.
Obydwa wilki skinęły głowami, po czym zwrócili się w prawo. Idąc kolejną, nieznaną dla mnie ścieżką, po jakimś czasie dotarliśmy do jakieś jaskini na obrzeżach lasu. Nie byłem zbyt zadowolony z takiego wyboru, lecz co mogłem zrobić? Wchodząc do środka, kurz znajdujący się tam zaczął drażnić mój nos, jak i gardło, co skutkowało prawie że ciągłym kichanie. Siadając pod ścianą, spojrzałem na dwójkę naprzeciw mnie, którzy wpatrywali się we mnie. Chciałem jakoś ocieplić nasze stosunki, ale jak? Czy jest w ogóle jakiś sposób? Raczej nie, więc pozostanę takim, jakim mnie widzą.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz