Wilk w widoczniej wściekłości, zaczął się od nas oddalać, pozostawiając po sobie nieprzyjemne uczucie i kołaczące myśli. Położyłem uszy po sobie, patrząc przed siebie, zadając sobie jedno, a bardzo zasadnicze pytanie. Na co ja w ogóle się odzywałem? Czy to aż tak mnie nakręciło, że musiałem dodać coś od siebie? Najwidoczniej. Spojrzałem się w stronę pozostałych, którzy jeszcze chwilę stali nieruchomo, aż w końcu zaczęli odchodzić w ciszy w tym samym kierunku. Zdezorientowany ruszyłem za nimi. Czyżby czytali sobie w myślach? Nie, to niedorzeczne. Choć w obecnym stanie raczej wszystko byłoby możliwe. Krocząc za nimi powoli, obserwowałem leniwie unoszące się znad gleby okrytej lichą trawą, łapy, przypominając mi o moich umiejętnościach. Od razu na samo ich wspomnienie, wzdrygnąłem, pozwalając nieprzyjemnemu uczuciu przejść do dalszych części mojego ciała. Po otrząśnięciu się wypuściłem powietrze, a właściwie dość gęstą parę. Spojrzawszy w stronę moich sojuszników, zachwiałem się delikatnie.
- Gdzie podążamy? -zapytałem w końcu.
Nikt jednak nie chciał mi odpowiedzieć, nawet żaden na mnie nie spojrzał. Zniesmaczyłem się tych ich płytkim zachowaniem, jednak nie dałem się ponieść. To nie ten czas ani miejsce. Lepiej zatrzymać sobie tak zwany "wybuch" na ostateczność, której tak naprawdę nie chciałem.
- Możecie odpowiedzieć, czy jednak będziemy tak szli przed siebie, bez żadnej rozmowy?
Nadal żaden nie odpowiedział. Ponownie westchnąłem, zatrzymując się przy tym powoli. Jaki był sens łażenia za nimi? Żaden. Może nawet chcieli, abym tak postąpił -żebym w końcu zrezygnował i odszedł, by mogli na spokojnie, w samotności porozmawiać. Powoli się zatrzymując, próbowałem myślami zbudować mapę terenów, na których już się znalazłem, aby odnaleźć idealne, odosobnione miejsce. Coś mi jednak te rozmyślenia przerwało. Unosząc ponownie głowę i otrząsnąwszy się, spojrzałem w ich kierunku. Tam ujrzałem ich odwrócone głowy, jakby oczekiwali mojej odpowiedzi. Przełykając ślinę, podszedłem do nich bliżej.
- Przepraszam, możecie powtórzyć? Zamyśliłem się -przyznałem, oglądając ich spojrzenia z osobna.
Każdy patrzył się na mnie inaczej. Wyrażali zupełnie inne emocje, co mnie zaintrygowało. Zamerdałem niespokojnie ogonem, gdy nie chcieli powtórzyć swoich słów, które widocznie były kierowane do mnie. Unosząc jedną brew do góry, nie spuszczałem ich z oczu, tak samo oni, aż w końcu, po kilku chwilach, odezwał się Jaskier, od razu skupiając na sobie całe moje zainteresowanie.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz