- Być może masz rację mówiąc, że jest idiotką - Mundus kątem oka spojrzał na waderę wciśniętą w kąt, leżącą teraz tyłem do nich. Poznał po jej oddechu, że spała - nie mi oceniać. A nawet jeśli nie jest, ja jestem słabym... mówcą... - mruknął, zawieszając głos - ale sam chyba wiesz, że istnieją różne spodoby na robienie z innych idiotów - udzielenie Azairowi wyjaśnienia, o które tak sprytnie wypytywał wydawało mu się nierozsądne. Mundurek dużo bezpieczniej czuł się w towarzystwie obu swoich wilczych towarzyszy, gdy jako jedyny w całości miał dostęp do sztuki zwanej manipulacją. Zdążył zresztą zauważyć, że już teraz nie była ona Azairowi zupełnie obca.
Nie bez znaczenia był fakt, że Yen została na swojej drodze życiowej sama, bez basiora, który by się nią zajął. Przejęcie jej było kwestią chwili, tym razem wszystko, co szary ptak zrobił z psychiką wadery wystarczyło, by sprawić, że spała teraz w ich kwaterze głównej, nie bardzo nawet wiedząc i rozumiejąc, co czeka ją i jej potomka. To można było zamknąć w dwóch słowach: dysonans poznawczy. Ze względu trochę na bezpieczeństwo, a trochę przez swoje najgłębiej ukryte, nieetyczne cechy charakteru, zachował te słowa dla siebie.
Łatwiej i wygodniej było przecież nadal być tym wrażliwym, łagodnym i może nieco zbyt prostodusznym jak na ich codzienność Mundurkiem, prawda? Kto na jeden deszcz bierze dwa parasole?
Azair nie pytał więcej. Położył głowę na łapach, wpatrując się w falujace na zewnątrz gałęzie drzew. Przez suszę liście nie były w tym roku tak soczyście zielone, jak bywają czasami. W białych oczach wilka odbijał się świat z zewnątrz. Dopóki ze znużeniem nie przymknął powiek, można było odnieść wrażenie, że nie wiadomo, który jest bardziej prawdziwy. Ten tam, poza jaskinią, czy ten tutaj, widoczny na szklistej powierzchni.
Mundus westchnął i również postanowił położyć się, jako że nie było wiadomo, kiedy życie znów przez chwilę będzie wymagało mniejszego lub większego zaangażowania.
Prawdopodobnie oboje zaczęli już przysypiać, pogoda bowiem nie sprzyjała wytężaniu uwagi, gdy w jednej chwili rozbudził ich jęk wilczycy.
- Co się dzieje? - rzucił w jej stronę Azair.
- Ach, nic - wycedziła przez zęby, z wysiłkiem opierając się na przednich łapach - myślałam, że... tak mnie coś zabolało - głębiej odetchnęła kilka razy.
- A jeśli zaraz się zacznie? - biały basior ciszej zapytał swojego towarzysza - Ruten mówił, że jej ciąża dobiega końca. Uczestniczyłeś kiedyś w czymś takim?
- Skąd, zawsze przychodziłem na gotowe - mruknął ten, z powrotem kładąc głowę na ziemi i zamykając oczy.
Azair jeszcze raz popatrzył na leżącą w kącie. Ciekawe, czy była to jej piewsza ciąża. To mogło dodatkowo komplikować sytuację. Zwłaszcza, że jeśli zaczęłaby rodzić teraz, musieliby sami odbierać poród.
< Azairku? Odbieramy teraz, czy machamy jeszcze wcześniej jakąś akcję, bo trochę się zawiesiłem? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz