Tej natomiast Duch nienawidził. Gdy tylko pojawiła się możliwość zbadania nowego, otwartego świata, opuścił ciemne wnętrze jaskini, gdzie aż znieruchomiał od nadmiaru bodźców, dysząc ciężko i rozglądając się wokół. Nie mógł uwierzyć, że wiatr szarpiący jasnym futrem szczeniaka i promienie porannego słońca mogą być aż tak przyjemne. Do tego zapachy. Mąciły umysł basiora, atakowały go i zmuszały do zwykłego stania w bezruchu, aby nacieszyć się pięknem okolicy, w jakiej się znajdował. Bowiem to słowo najbardziej odpowiadało temu, co odczuwał. Ten dogłębny relaks, rozluźnienie i radość z przebywania w miejscu, do którego aż miło powracać myślami.
Pchany typowo szczenięcą ciekawością, zaczął biec przed siebie, z nosem przy ziemi. Vitale oprowadził go po najbliższej okolicy, pokazał też, gdzie przebywać mogą poszczególne wilki z watahy. Nauczył także podopiecznego, jak wydobywać poszczególne wonie z gąszczu innych, dzięki czemu łatwiej mógł poruszać się po nieznanych jeszcze dlań terenach. Tak było w tym przypadku. Gdy tylko jego mały nos wyłapał ciekawie pachnący zapach, w podskokach, na opuszkach łap, pobiegł za nim, czujnie nastawiając uszy do góry.
I wtedy dostrzegł go.
Nie mógł określić miejsca, w jakim się znajdował. Może to był jakiś stawik, może zwykły zagajnik. Duch zbyt bardzo skupił się na leniwie poruszającym się, puchatym celu, jaki to wprawiał w ruch źdźbła wysokiej trawy. Szczenię przyczaiło się, aby w następnej chwili wyskoczyć ze swej kryjówki wprost na jasny ogon swego pobratymca, jaki poczęło przygniatać łapami do ziemi, chcąc pokonać niebezpiecznego przeciwnika raz na zawsze.
<Szkło? Taki o początek, rozwinie się jeszcze ~>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz