Nawet niewinne słowa szczenięcia podszyte były ziarnami prawdy. Może księżniczka Różanego Wodospadu postacią była już raczej fikcyjną, wymyśloną przez obdarzony niezwykłą wyobraźnią umysł Ducha, to węże jednak były całkiem prawdziwe. I to się właśnie szczeniakowi nie podobało. Nie lubił, gdy te wąskie, ślizgające się stworzenia przejmowały w tak podstępny sposób jego teren, w dodatku w chwili, gdy właściciel małego terytorium nie był w stanie o niego zawalczyć, przez co pozostało mu jedynie w milczeniu oddać lasek we władanie gadzich najeźdźców. Lecz wtedy pojawił się ten basior, Szkło, jak to powiedział, niosąc tym samym ze sobą niewielką obietnicę, że może, jakimś cudem, uda się przegnać napastników. Wyglądał na kogoś, kto by mógł to zrobić, był na pewno silniejszy niż ten siwy szczeniak przed nim. Może, jak uda się go dobrze przekonać, załatwi sprawę za Ducha, aby ten nie musiał już dłużej powstrzymywać się przed odwiedzinami swego ulubionego zakątka?
Od lat już pan nie ma? Spytał wilczek, po czym wyprostował puchaty ogonek. To znaczy, że pan kiedyś z nimi rozmawiał! Może jest pan wężowym szpiegiem?
— Nie, nie — Szkło zaśmiał się szczekliwie — Nie współpracuję z żadnymi gadami, słowo honoru.
Słowo honoru. Może Duch nie pojmował do końca, co ten cały "honor" oznacza, lecz skoro tak wiele wilków zdawało się używać go jako coś, co miało zaświadczyć o ich wiarygodności, musiał być bardzo cenioną wartością w wilczym społeczeństwie. W zamyśleniu szczenię usiadło i ściągnęło lekko brewki.
Potrafi pan przeganiać węże?
— Zależy jakie. Małe, duże? — Starszy basior także się podniósł. Duch zerknął na jego większą sylwetkę, lecz nie odniósł się do tego.
Dla pana na pewno małe. Takie kolorowe są. Siedzą w mojej bazie. I nie chcą sobie z niej pójść. Jak mi pan pomoże, kapitan Duch puści pana wolno.
<Szkło?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz