Podążając leniwie suchą drogą, Laponia utkwiła wzrok głęboko w pustej przestrzeni przed sobą, jak gdyby starała się dostrzec coś, co ukryte jest jedynie głęboko w jej umyśle. Choć doskonale zdawała sobie sprawę, ze przedziera się terenem należącym do sporej watahy, o wiele silniejszej od niej jednej, samej, nie starała się przedrzeć na drugi koniec jak najszybciej. Wadera dreptała spokojnie, rozluźniona, a słońce muskało jej futro tak przyjemnie, że Laponia najchętniej rozłożyła by się na jakimś głazie i wylegiwała całą resztę dnia. W tych soczyście kuszących promieniach, sierść wadery wydawała się mienić rozżarzonym ogniem.
Długa wędrówka nie była dla niej niczym uciążliwym, bowiem i głowę miała spokojną i głód zaspokoiła nie tak dawno. Jedynie delikatne zmęczenie, szczególnie podsycone ciepłem przechadzam po grzbiecie, kusiło Laponię do wypoczynku. Wchodząc do lasu delikatnym, tanecznym wręcz krokiem, rozejrzała się czujnie i zawęszyła, kręcąc się w miejscu. Zwietrzyła zapachy kilku wilków, stosunkowo młodych, lecz każdy z woni był nieświeży. Tropy były słabe, jakby pochodzące z poprzedniego poranka.
Laponia znalazła kępę paproci i ułożyła się w niej. Przymknęła oczy i czujnie nasłuchując, prawie odpłynęła w krainę snów. Uczucie spadania, niczym z klifu, wzdrygnęło młodą samicę dostatecznie, by uniosła głowę i z oburzeniem stwierdziła, że to ewidentne znak, iż nie pora na drzemkę. Z dreszczem niepokoju, złocista wadera zdała sobie sprawę, że nie jest sama. Na karku poczuła wyraźne spojrzenie czujnych oczu. Zadrżała, po czym powoli obróciła głowę, gotowa do skoku na równe łapy i obronę.
Jej delikatne, nieufne jak i niepewne spojrzenie, napotkało właśnie inne, choć zaciekawione, wyraźnie czujne i gotowe do skoku na leżącą waderę.
No to tradycyjnie - < ktoś? > ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz