Od rana siłowałem się z kamieniem. To coś było tak naprawdę dużym głazem. Głazem na tyle dużym, aby sprawić mi poważny kłopot z przesunięciem go choćby o pół metra.
Na początku myślałem, że było to niewykonalne dla kogoś tak niepokaźnych rozmiarów, jak ja. Potem jednak zacząłem popychać go dla zasady, już nie po to, by gdziekolwiek go przesunąć. Pchałem najpierw łapą, następnie już całą łopatką, wkładając w to coraz więcej sił, by w końcu z zadowoleniem poczuć jak ciężar ustępuje mojemu naporowi.
- Co robisz tym razem? - zapytał Mundurek, wyglądając zza pobliskich krzaków.
- Przesuwam ten głaz - odparłem, jakby wcale nie było widać, co właściwie próbuję przesunąć - myślisz, że mi się uda?
- A o ile?
- A o, na przykład, metr.
- Ach, na pewno - kiwnął głową - nie liczyłbym tylko na to, że zrobisz to w ciągu godziny. Już chyba trochę ci się udało? - popatrzył na niego z drugiej strony. Nadal pchając z uporem, przytaknąłem w milczeniu.
Trwało to dłuższy czas. W końcu mój przyjaciel widząc, że jestem już zupełnie wyczerpany, postanowił zakończyć trening.
- Proponuję w tym miejscu skończyć na dziś. Jutro możemy do tego wrócić, jeśli chcesz. Takie i podobne ćwiczenia dobrze rozwijają siłę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz