piątek, 9 sierpnia 2019

Od Haruhiko - 1 trening mocy

Czy dobrowolne wygnanie się ze społeczeństwa jeszcze można nazwać wygnaniem? Dla jednych pewnie tak, w końcu odciął się od wszystkich więzów, jakie trzymały go w jednym miejscu. Inni myśleli natomiast, że nie można, że proces ten wymaga co najmniej jednej osoby i okrucieństwa, dokonanego przez wygnańca.
Po jednak tak długim czasie z dala od kogokolwiek żywego poznał smak psychicznej izolacji, która krok po kroku przejmowała umysł basiora, trawiąc resztki jego zdrowia oraz świadomego ducha. Mimo, że nie chciał tego określać w ten sposób, popadał w szaleństwo z powodu decyzji tego dziwnego głosu z tyłu głowy.
Udało się mu wygnać Liiveia, chociaż na chwilę, odzyskując kontrolę nad osłabionym ciałem. Nad wrakiem, cieniem tego, kim był wcześniej. Zniszczony, wyczerpany, słaniający się na chudych łapach. Zmuszony do spędzenia bogowie wiedzą ile na pylących się pustkowiach, w cieniach nielicznych drzew. Upodlony przez sykliwy szept.
"Jesteś nikim, wiesz o tym. Gdyby nie ty, gdybyś chociaż trochę przyłożył się do utrzymywania relacji, nadal by żył. A tak? Tak to gnije w ziemi, a ty uciekasz z podkulonym ogonem, byleby uciec przed konsekwencjami swoich czynów. Masz krew własnego brata na sierści. Czy podobał ci się jej smak?"
Z czasem przestał się opierać naciskom groźnego ducha, jaki go opętał. Bo był świadomy, przez cały ten czas, że Liivei czy jak inaczej nazywał się ten byt, wykorzystał szczeliny w umyśle wilka, aby przeniknąć i zatruć jego jestestwo własnymi myślami czy planami. Podczas biernego przysłuchiwania się całemu chaosowi, jaki miał miejsce w ich wspólnej świadomości, pojął, że Lii, jak każdy, ma słabości. A Haruhiko udało się poznać największą z nich.
— Musimy to robić? — spytał cicho, chcąc, aby tylko duch go usłyszał. Jeszcze raz rozejrzał się wokół, przeciągnął łapą po suchej trawie, na jakiej stał. Powrócił po kilku miesiącach do watahy z jednym planem w głowie. Aby zabić tego, kto powstrzymuje jego wybawcę przed odzyskaniem sił. Aashę.
Odpowiedziała mu niepokojąca cisza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz