Sprawy się skomplikowały i zamiast zakończenia spraw po kilku ziemskich dniach, dalej tkwili gdzieś na początku. Gdyby nie słodka i niewinna natura Serenity, pewnie by przeklinała non stop.
Wszystko było spowodowane uwolnionymi koszmarami, które siały spustoszenie nie tyle po wymiarze strażniczym, co zaczynały niebezpiecznie schodzić na ziemię. Na dodatek zagrożeniem stał się kontakt fizyczny, ponieważ wszystkie wytworzyły coś na wzór trucizny, bardzo groźnej. To był na ziemski czas, piętnasty dzień od ostatniego spotkania z Nao.
-Boję się, że nie zależy im jedynie na dostępie do marzeń. Widzieliście jak agresywnie nacierały na partnerów?- Odezwał się zaniepokojony srebrnowłosy Hebi, który pomagał opatrywać Nomena.
-Racja. Ale czemu chcą zrobić krzywdę naszym miłościom?- Dodał pytanie Yamis, uspokajający swoją Tillie.
-Nie było was na świecie, gdy zdarzyło się to poprzednio- wtrąciła się Alyss spoglądając na swoje złożone dłonie. Umilkli skupiając się na jednej ze starszych Strażników.- Atak na partnera skutecznie skupia na tym Strażnika, bo zaraz rzuci się na pomoc. Pomyślny atak...
-To równoczesny wyrok śmierci?- Alyss podniosła wzrok.
-Tak Hebi.
-O nie...
-Najcenniejsza persona dla nas przez to jest w śmiertelnym zagrożeniu- dodała głośno lądująca Rainbow. Rozejrzała się gorączkowo.- Na zachodzie potrzebne jest wsparcie. Szybko, zapieczętujcie swoje światy marzeń.
Serenity położyła dłonie na sercu. Dopiero teraz mogła poznać ciemną stronę jej życia. Ciągła obrona przed koszmarami, które przybrały bardziej namacalne ciała. Spojrzała za siebie, dla pewności o zamkniętym prywatnym wymiarze. Zdawała sobie sprawę, że będzie musiała przenieść do niego Naoru w trosce o jego bezpieczeństwo. Zaraz wzbiła się w powietrze z kierunkiem na zachód.
Spóźnili się. Koszmar właśnie wykonał silny cios pazurami po ciele Strażnika, którego ogarnęła od środka czarna materia, zabijając na miejscu. Hebi z Yamisem polecieli bronić drugiego nieprzytomnego, natomiast Alyss rzuciła się w kierunku portalu, za nią pognała Serenity.
Tu warto wspomnieć o Alyss. Tak jak Serenity była 30 generacją Strażników, tak ta pierwsza należała do 12, była jedną z niewielu żywych Strażników z wcześniej niż 23 generacji. Ponoć miała ukochanego ale nigdy nie udało się dowiedzieć waderze, dlaczego go nie ma. Ponoć zginął w tragicznych okolicznościach, nim zdążyła do niego się dostać. W oczach młodej, ta kobieta była mentorką oraz mentalną matką. Dlatego, nawet będąc jedną z najsłabszych względem mocy Strażników, Serenity leciała za nią.
-Szybko! Przedostał się na ziemię do ciebie!- Krzyknęła Alyss przyspieszając lot za wszelką cenę. Serku momentalnie zrobiło się słabo. Znowu przez nią Naoś był w niebezpieczeństwie. Otrząsnęła się, zmieniła przy tym rozmiar skrzydeł by zmniejszyć odległość.
Pościg rozgrywał się bezpośrednio w chmurach, jednak była w pełni świadoma, że zbliżają się nad jezioro, stałe miejsce spotkań.
-Leć po Naoru, zabie...- urwała Alyss.
W chwili, gdy Serenity już miała pikować w dół po przyjaciela, koszmar nagle zahamował i hakiem na ogonie, złapał w talii Alyss, przy czym ząb rozorał jej skórę na sporą skalę. Oczy jej zgasły, od środka czarna ciecz wdarła się w jej ciało i momentalnie pozbawiło ją to życia. Rozsypała się w migoczący pył.
-ALYSS NIEEE!- Zawyła Serek, czym ściągnęła na siebie uwagę koszmaru.
Teraz ona była jego celem, albo gorzej, Naoru. Ząb śmignął ku niej, kiedy bariera odbiła jego plecy na bok. Hebi i Nomen przybyli na pomoc. Widząc znikający pył, ponowili tarcie obronne. Serek ponowiła pikowanie w chmurach ale przeciwnik nie poddawał się. Tym razem słysząc krzyk alarmujący od ludzkiej wersji węża, obróciła się w locie twarzą ku niebu.
Zaraz poczuła, jak ogromny ogon uderzył w jej brzuch a ząb zanurzył się w jej nadgarstku. Wrzasku Nomena już nie słyszała. Od silnego ataku, momentalnie straciła przytomność i już nie leciała a spadała plecami w dół. Kolejni przybyli, a Hebi i Nomen z Yamisem lecieli na pomoc przyjaciółce, w przypadku tego drugiego to jeszcze niespełnionej miłości.
Zabrakło kilkunastu metrów u srebrnowłosego by ją złapać. Z głośnym trzaskiem, jej ciało wpadło do, na całe szczęście, głębszego jeziora. Niestety, Naoru właśnie był tego naocznym świadkiem. Nomen dosłownie wbił się w wodę po białogłową, Yamis asekurował w razie czego dziesięć metrów nad taflą.
-Ty jesteś Naoru?!- Zawołał Hebi łapijąc jego ramiona ludzkimi dłońmi.
-Co z Serkiem?!
-Hebi, zabieraj go!- Krzyknął wciągający powietrze rudy. Trzymał dziewczynę. Widząc ich, Yamis poleciał ku nim otwierając portal. Natychmiast przeniosło ich do wymiaru Serka.
Tam dopadli do jedynego dziewczęcia. Oględzin podjął się Yamis. Pierwsze co się rzuciło w oczy, to jej ubranie. Śliczna sukienka była teraz skalana czarnymi plamami. Szybko sprawdził jej stan.
-Drasnął ją- niemal warknął Yamis gniewnie. Wskazał na ranny nadgarstek, od którego zaczęła się roztaczać wzdłuż ciała czarny płyn, widoczny w żyłach z wierzchu. Jej oddech zaraz stał się płytki i urywany.
-Jaka szansa?- Spytał zaniepokojony Hebi. Yamis zakrył twarz dłonią.
-Nie wiem. Alyss złapał całkiem i rozerwał jej skórę to momentalnie pozbawił ją życia... Módlmy się o szczęśliwy finał... Naoru- odezwał się ku coraz bardziej roztrzęsionego zielonookiemu. Nomen ostrożnie podał mu bezwładne i nieprzytomne ciało przyjaciółki. Natychmiast przyciągnął ku sobie, a jej głowa opadła mu na pierś.- Mów do niej i nie puszczaj cały czas. Może przez twoją obecność, trucizna sama się usunie.
-Wierzysz w to?- Spytał zrozpaczony Nomen. W oczach Yamisa jeszcze nigdy nie widział takiego bólu.
-Chcę wierzyć, że draśnięcie nie zabije jej. Oby to pełny cios był sprawcą tamtych i nie daj, kolejnych śmierci.
-Będziecie bezpieczni, zamkniemy was tu! Wracamy pomagać!- Zawołał ostatni wzbijający się do lotu Hebi. Gdy zniknęli, Nao dostrzegł, że cera Serka gwałtownie zbielała.
<Nao?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz