Azair uniósł jedną powiekę. Nawet nie zauważył, kiedy przymknął oczy.
— Ty też mógłbyś spróbować pomilczeć — odezwał się spokojnie, po czym znowu zamknął oczy, oparłszy łeb o łapy. Uwielbiał leżeć w takiej pozycji.
Czekali już jakiś czas, kiedy podszedł do nich Mundus z bardzo nieszczęśliwym wyrazem dzioba, a za nim dreptała wadera.
Była normalnego wzrostu, miała kremową sierść. Kompletnie niczym by się nie wyróżniała, gdyby nie jej oczy, które były tak intensywnie błyszczące i niebieskie, że Aza aż skrzywił się w duchu. Wyglądała jak jakaś zjawa. Ale przede wszystkim wyglądała na bardzo, ale to bardzo zmęczoną. Nie tylko ciążą, ale czymś jeszcze, czego Azair nie był w stanie zidentyfikować.
— To Yen — przedstawił ją Mundus. Delikatnie dotknął ramienia wadery, jakby miała się rozpaść, gdyby przycisnął do niej szpony trochę mocniej. — A to Ruten i Azair.
— Miło mi was poznać — powiedziała, jednak bez przekonania. Miała delikatny, niski głos, dokładnie taki, jaki powinna mieć przykładowa, stereotypowa matka.
— I nam również, Yen — oznajmił Ruten, uśmiechając się szeroko. Był wyjątkowo podekscytowany.
Azair też się ekscytował, ale bardziej powściągliwie. Dotychczas nie miał kontaku z waderami w stanie błogosławionym, a tym bardziej nie uczestniczył w porodzie. Szczerze mówiąc, miał nadzieję, że nie będzie musiał w nim uczestniczyć.
Całą czwórką (a w zasadzie piątką) ruszyli do jaskini Rutena. Mundus podtrzymywał lekko Yen, jakby czując się w obowiązku pomaganie jej, żeby zrekompensować jej całą sytuację.
Ruten prowadził, a Aza wlókł się na końcu tego dziwnego pochodu, obserwując wilczycę. Czy grozi im coś z jej strony? Nie był pewien. Całkiem możliwe, że Yen nie będzie walczyć ze strachu o szczeniaka.
Na miejscu Mundus ułożył ją w kącie i zerknął na swoich przyjaciół.
— Ktoś musi przynieść jej jedzenie — oznajmił, patrząc to na jednego, to na drugiego.
— Ja to zrobię — rzekł Ruten, zanim Aza zdążył się zgłosić. Już po chwili bordowego wilka nie było.
Azair położył się naprzeciwko Yen, w bezpiecznej odległości (to jest po drugiej stronie jaskini).
Obserwował ją do czasu, gdy nie dołączył do niego ptak.
— Powiedz mi, Mundus — odezwał się cicho biały wilk, tak, żeby Yen go nie usłyszała. — Jak ją przekonałeś? Albo jesteś mistrzem przekonywania, albo ona jest skończoną idiotką.
Zerknął na przyjaciela.
< Ruten? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz