Azair uznał, że nic się nie stanie, jeśli ostatni treni g zrobi mocniejszy niż poprzednie. Postanowił wrócić do znajomej skały i przepchnąć ją jeszcze jakąś odległość.
Zjadł więc szybkie śniadanie z korzonków i jagód (nie był w stanie zjeść dzisiaj mięsa), po czym ruszył na drobną polanę.
Stanął przed kamieniem, zrobił dookoła niego parę rundek na rozgrzewkę, a następnie zaczął pchać go łapami.
Zaparł się mocno tylnymi nogami o ziemię, a przednimi pchnął mocno skałę. Zacisnął zęby i zwiększył nacisk. Kamień przesunął się odrobinę, ale nie wystarczająco znacznie. Aza ponowił próbę.
Nie chciał pchać skały tak, jak robił to podczas wcześniejszych razów, to jest grzbietem, ponieważ bał się o zasklepiające się rany. To draśnięcie na boku nie było głębokie ani specjalnie duże, zagoiło się więc, ale ślady po pazurach rysia na grzbiecie dalej były w trakcie leczenia. Nie miał ochoty spędzić paru dni na rekonwescalencji w swojej jaskini.
Pchał kamień dalej, póki nie uznał, że jak na dzisiaj metr odległości wystarczy. Poszedł się napić wody z najbliższego strumienia, uznając, że chyba powinien zjeść jakiegoś zająca.
Gratulacje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz