Azair zaczął dzień od solidnej rozgrzewki. Postanowił dzisiaj zrobić sobie lekki trening wytrzymałościowy połączony z wycieczką krajoznawczą.
Pomimo wysokiej temperatury wiał lekki wietrzyk, który dając ulgę i wytchnienie rozgrzanemu ciału wilka, jednocześnie poruszał liśćmi drzew i trawą, sprawiając, że wszystko dookoła falowało w delikatnym, letnim tańcu, opromienione słonecznym blaskiem.
Aza ruszył powoli przed siebie, w nieśpiesznym truchcie podziwiając świat dookoła siebie. Miał zamiar co jakiś czas robić sobie przerwy i postoje, po każdych (na oko, oczywiście) trzydziestu minutach.
Znudzony krajobrazem, zaczął odliczać czas w myślach. Już po dziesięciu minutach był zmęczony, bolały go nogi i miał ochotę się zatrzymać, ale dobrnął do trzydziestu minut. Nie chcąc tracić rozgrzania i chęci ruszył dalej spokojnym krokiem, dając wytchnienie obolałym nogom. Po paru minutach przerwy przyśpieszył, nie do końca do truchtu, ale coś pomiędzy nim a szybkim spacerem.
Po kolejnej rundzie zatrzymał się, żeby napić się wody z pobliskiego strumyka. Spojrzał w górę. Zanosiło się na deszcz. Lepiej wróci do jaskini, a dokończy, gdy przestanie padać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz