Przyjemny spacerek skończył się w wydrążonym drzewie, gdzie parka uciekinierów mogła spokojnie odpocząć, zregenerować siły i napić się z płynącego w pobliżu strumienia. Woda była nieprzyjemnie ciepła, ale przynajmniej skutecznie gasiła pragnienie, a o to młodzikowi przede wszystkim chodziło. Walić, że smakowała jak sprane skarpety albo zalegający od kilku dni zając.
– Udało cji sję, Diabole. – Do młodego podszedł od tyłu jeden z tutejszych, czarny basior z niebieskimi cętkami pokrywającymi jego łapy. Wayfarerowi to umaszczenie zawsze wydawało się dziwaczne i się zastanawiał, czy to przypadkiem nie farba. – Ukradajeś tą alpakę.
– Ano, ukradłem, eh. – Podróżnik z dumą wypiął pierś, podnosząc się znad strumienia. – Mówiłem, Xiupilli, że mi się uda, a ty mi nie wierzyłeś.
– Nie wijerzyłem, nie wijerzyłem... – Xiupilli z uznaniem kiwnął głową. – Jesteś swoj męszczyzna. Jaka cena?
– Bolą mnie nogi, tak poza tym to nic. – Wayfarer zaśmiał się do przyjaciela.
Basiory spędziły resztę dnia razem, popijając octli jako świętowanie zwycięstwa.
<5/7, fun fact: octli to prawdziwy napój alkoholowy>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz