Daleko w górach odnalazłam całkiem wygodne miejsce do spania. Była to mała jaskinia, w wąskim wąwozie, w której kiedyś najprawdopodobniej zamieszkiwał niedźwiedź. Były mieszkaniec, co poznałam po zapachu, naniósł trochę trawy i innych miękkich roślin, umożliwiających wygodne ułożenie się. Jako że dzień się jeszcze nie skończył, wyruszyłam na wschód, gdzie teren wznosił się stromo, utrudniając spacer. Szukałam jednak czegoś więcej niż okazji do zmęczenia się. Chciałam doświadczyć swoich umiejętności, w gruncie rzeczy chciałam je dobrze poznać. Treningi sprawiały, że nie łapałam zadyszki na polowaniach, albo potrafiłam przeskoczyć całkiem wysoką przeszkodę. Co mi to dawało? Tak naprawdę niewiele.
Ostatnio poczułam chęć wytrenowania swojego wnętrza, swojej duszy. Dlatego nie wzięłam nic z moich zapasów jedzenia, dlatego szukałam wysiłku, który zmierzy nie moją wytrzymałość, lecz moją wytrwałość. W końcu, choć ciężko mi przyznać, chciałabym zająć się swoją mocą. Magia wiele razy uratowała kuper nie tylko mi, ale też moim przyjaciołom. Nie zajmowałam się nią wcześniej. Dlaczego? Może bałam się ją kontrolować. Słyszałam przecież niezliczone historie o tym, jak władza i potęga obróciły się przeciwko sobie. Ale w zasadzie bałam się też braku kontroli. Znowu w grę wchodziły niezliczone opowieści, gdy ktoś w przypływie emocji zrobił krzywdę kochanej osobie. Obawa kiełkująca przez lata, tłumiła głos, który się do mnie odzywał. Teraz jednak jest na tyle silny, że ciągnie mnie do siebie jak magnes. Słyszę dźwięki, ale dopiero w ciszy i samotności potrafię je odczytać. Jestem tu, bo zamierzam wysłuchać, co mają mi do powiedzenia. Chcę wiedzieć, czym są i co potrafią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz