Spojrzałam za waderą, która wyszła nieco zdenerwowana i posłałam zdezorientowane spojrzenie szaremu wilkowi, którego imię tylko obijało mi się delikatnie w głowie. Nieco zaniepokojona podeszłam do niego, chociaż wydawał się niezbyt zadowolony z tej całej sytuacji. Więc szybko wycofałam się kawałek od niego nie bardzo rozumiejąc jego uczucia. Co prawda nadal jestem nieznośnym szczeniaczym łobuzem, a w głowie mam siano i pełno pytań, ale to nie powód żeby od razu siedzieć ze mną jak na skazaniu. Chociaż i ja nieco odebrałam to jak karę, ale nie aż tak. Po chwili jednak wilk zmienił wyraz pyska. Nie zapowiadało się tragicznie jednak ja nie miałam zamiaru siedzieć na tyłku jak kompletny nierób. Nowy dom wzywał do poznania go do najmniejszego fragmentu gruntu w najdalszych zakamarkach. Dlatego też sprężyłam wszystkie mięśnie i skoczyłam przed siebie zostawiając mrok jaskini za sobą. Zignorowałam też podążający jeszcze kawałek za mną głos innego wilka. Obiecuję że postaram się nie zgubić! Skakałam wesoło nad zaspami śnieżnymi starając się w nich nie utknąć przy tym. Moje ciepłe, milusie futerko skutecznie chroniło mnie przed zimnym wiatrem bawiącym się między drzewami. Właśnie. Wokoło były ciągle same drzewa i drzewa. Nie podobało mi się to. Mało w tym przygodny. Zatrzymałam się kawałek dalej i rozejrzałam. Więcej drzew niż teraz to już dojrzeć nie mogłam. Brązowe pnie były wszędzie wokół mnie, więc postanowiłam zmienić kierunek mojej podróży. Uważnie obserwując otoczenie szłam dalej. Tym razem wiatr muskał mój prawy bok zamiast pyska. Przemierzałam spokojnie ten las, który niezwykle śliczny zapewne zrobi się dopiero wiosną. Niuchałam przy tym noskiem wyłapując zapachy innych wilków. W końcu do mojego narządu węchu dotarł znany mi zapach mamy, więc bez wahania ruszyłam w kierunku jego źródła. Im bliżej też byłam tym bardziej czułam zupełnie nieznane mi wonie.
Stanęłam w przejściu groty rozglądając się. Dopiero gdy uważniej się przyjrzałam mogłam określić gdzie jestem. Grota jakiegoś wilka, a raczej wilków. Weszłam powoli do środka szukając mamy i niedługo potem odnalazłam ją siedzącą przy obcej mi waderze. Widziałam w oczkach mamusi smutek i odczułam go też na sobie. Zamyślona wadera najwyraźniej nie zauważyła mnie od razu, ponieważ spojrzała na mnie dopiero kiedy przysiadłam się bliżej. Nie obchodziło mnie że przez to szary wilk może mieć kłopoty, bo spuścił ze mnie oko. Mama teraz była smutna i to był priorytet. Bardzo niepewnie przytuliłam się do niej zaglądając na nieznanego mi osobnika. Być może to Ciri, o której coś niecoś już słyszałam, ale pewna być nie mogłam...
< Kara? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz