Gdy słońce raczyło już zniknąć za horyzontem, świetlista mgła pojawiła się niemal od razu. Jej delikatne macki przybliżały się jak ciekawe zwierzę, które nie do końca jeszcze wie, czy może czuć się swobodnie. Starałam się wyglądać na jak najbardziej życzliwą i otwartą, choć nie miałam pojęcia, czy to coś zmieniało. Mgły było coraz więcej i więcej, a wraz z jej gęstnieniem, nabierałam pewności siebie. Wiedziałam już co i jak, wiedziałam, że nie jest dla mnie obca. Im dłużej stałam tam, po kolanach w śniegu, wysoko w górach, sama, tym dostrzegałam więcej podobieństw w jej subtelnych ruchach. Te ziemskie chmury też były pozytywnie nastawione, ciekawe, nieco lękliwe, ale gotowe do działania. I w sumie, może poboczny obserwator mógłby tego nie zauważyć, ale z pewnością tak było. Nagle, mgła wzbiła się od ziemi, zasłaniając całe pole widzenia. Jej blask, stał się niemal oślepiający, a potem przytłumił się nieco, w tym samym momencie odsuwając skrawek przestrzeni przede mną. Moc zrobiła swego rodzaju arenę, kulę o promieniu kilku metrów. Z białej ściany przede mną pojawił się potężny rumak – symbol siły, a jednocześnie niestałości i nieufności. Podszedł do mnie powoli, wpatrując się w moją drobną postać. Gdy był już wystarczająco blisko, pochylił głowę i przymknął białe oczy. Uczyniłam to samo i z największą ostrożnością dotknęłam łapą jego pyska. Mimo że cały był stworzony z chmur, emanowała z niego tak ogromna siła, która z powodzeniem dała oparcie dla mojej kończyny. Trwałam tak, czując, jak moje ciało wypełnia energia. Jak ta odległa moc, staje się bliska.
Szkoda, że cię tu nie ma, mamo – pomyślałam chyba pierwszy raz od pięciu lat.
poniedziałek, 18 stycznia 2021
Od Tiski - 6 trening mocy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz