Gdy zbliżyłem się do miejsca w którym zostawiłem swoją wnuczkę (nadal to do mnie nie docierało), po raz kolejny tego dnia mało nie oniemiałem z wrażenia. Młoda zrobiła masywne zaspy ze śniegu, wgłębienia, slalomy i o wiele wiele więcej. Moje kilka kłódek wyglądało przy tym jak śmierdząca kupa przy chabrach.
- Sama to wszystko zrobiłaś? –
spytałem nie dowierzając temu co widzę.
- Tak! Super nie? Strasznie fajna
zabawa! – spojrzałem na małą, której łapy umorusane były we krwi, z resztą tak
samo jak śnieg w niektórych miejscach.
- Taaa… na pewno super zabawa.
Dołożyliśmy moje zbiory na sam
początek toru, żeby był trochę bardziej różnorodny. Później przebiegłem się jeszcze
po resztę moich zdobyczy zostawionych w lesie. Gdy wróciłem tor wyglądał już na
naprawdę długi i ciężki do skończenia, ale chyba właśnie o to chodziło, nie? Po
ukończeniu pięknego toru śmierci, oboje pozwoliliśmy sobie na chwilę
odpoczynku, przed wyczerpującym treningiem. Uzgodniliśmy też, że po wszystkim pójdziemy
upolować, coś dużego i sycącego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz