Po długiej nocy spędzonej w ciemnym, gęstym lesie postanowiłam wynurzyć się by zaznać nieco słońca. Co prawda nie znałam terenów watahy, do której przybyłam, ale mocno chciałam wierzyć, że jest gdzieś morze. Wyraźnie czułam jakby morską bryzę, moja pogodowa zdolność starała się utwierdzać mnie w tym, bo w powietrzu wyraźnie było czuć jod. Zanim oficjalnie miałam pójść do alfy, zdecydowałam że odłożę to jeszcze na kilka dni, by na spokojnie przemyśleć, co mu powiedzieć, by mnie przyjął.
Spojrzałam do góry i zobaczyłam tańczące płatki śniegu opadające na ziemię. Przebijające słońce zza drzew zachęciło mnie, by wyjść z bezpiecznej otoczki i poszukać czegoś do jedzenia. Postanowiłam zaufać pogodzie i ruszyłam w kierunku morza, żeby popatrzeć na falę i wsłuchać się w ich szum.
Pierwsze kilometry szły mi całkiem nieźle, z górki. W pewnym momencie stwierdziłam, że zrobię lekką przerwę i przysiadłam pod drzewem.
-Kiedy w końcu będzie wiosna? - Powiedziałam sama do siebie, czując jak zimny wiatr smyra mnie po pysku.
W oddali spostrzegłam jakiegoś wilka, na początku chciałam do niego podejść by się przedstawić, ale zwyczajnie zabrakło mi odwagi. Po 3 szybkich wnioskach, spojrzałam na horyzont i zaczęłam przemieszczać się dalej w kierunku morza.
Gdy byłam już blisko morza, zaczęłam biec szybciej. Specyficzne, rześkie powietrze pachniało pięknie. Wbiegłam na dużą, piaszczystą plażę i wytarzałam się w zimowym piasku. Temperatura była zdecydowanie ujemna, bo zamiast morskich fal spostrzegłam tylko lód, pięknie zamarzniętą tafle wody i gdzieniegdzie płynące ogromne płaty kry.
-A ja chciałam zjeść rybę..-Powiedziałam zażenowana pokrywą lodu.
Zamknęłam oczy i weszłam na lód, delikatnie, powoli i ostrożnie, nie wiem ile centymetrów wody zdążyło się zamrozić. Widząc, że jest dobre 15 centymetrów lodu rozpoczęłam zabawę w tworzeniu przerębla. Skupiłam się na jednym miejscu, patrząc cały czas na nie. Poczułam jak słońce mocniej świeci i powoli w tym miejscu roztapia się lód. Gdy stworzyła się wąska szpara zaczęłam kopać, cały czas myśląc o słońcu. Gdy dziura już przypominała przerębel, położyłam się przy nim i nasłuchiwałam bulgotu ryb.
Długo zamarznięta tafla morza, sprawiła, że ryby osiadły na dnie i nielicznym chciało się pływać i migrować po akwenie. Uśmiechnęło się do mnie szczęście i złapałam dwie, pyszne morskie ryby. Zaniosłam je na plażę i zaczęłam konsumować. Nieco już przemarznięta, schowałam się w jamce pod pochylonym drzewem i patrzyłam na lodowy bezkres morski. Czułam się bardzo dobrze, gdyby nie tajemniczy głos dobiegający zza drzewa, pod którym leżałam.
-Panienka się zgubiła, że leży tu tak pod tym drzewem? - Powiedział Agrest, patrząc znużony na mnie
Przełknęłam ślinę i skojarzyłam, że to wilk, którego starałam się ominąć przy lasku.
-Ja.. Przybyłam tutaj niedawno .. Nie miałam okazji nikogo jeszcze poznać. Wiem, że powinnam udać się do Alfy..
< Agrest? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz