Leżałam przygnieciona przez poczucie winy, nie wiedząc w jaki sposób przyczyniłam się do całej tej sytuacji. Przecież tatuś mówił mi o mojej starszej siostrze Karze. Na pewno! Na sto procent mi o tym mówił! Nie mogłam sobie tego sama wymyślić, prawda?
- Nic się nie stało Nym… To nie
Twoja wina. – westchnął tata z widocznym i ?słyszalnym? bólem. – Już dawno
powinienem był jej o tym powiedzieć. Z resztą Twojej matce także. – spojrzał na
mnie z zaciekawieniem i ułożył tuż przed moim posłaniem, frontem do mnie. Uśmiechnął
się do mnie łagodnie, jednak czułam się jeszcze bardziej zagrożona niż przed
chwilą. Jakby uśmiech taty skrywał coś bardzo, bardzo przerażającego.
- Zastanawia mnie jednak inna
sprawa. – Zaczął patrząc na mnie uważnie. – Skąd wiedziałaś, Nym? W jaki sposób
ta informacja znalazła się w Twojej małej, niewinnej główce, córeczko?
- Ja… ja… nie wiem. Myślę, że
mówiłeś nam o tym. – zwróciłam swój łepek w stronę braciszka. – Mówił prawda? –
Teo spojrzał na mnie wygięty w nienaturalnej dla wilka pozycji. Dopiero teraz
dostrzegłam, że cały ten czas bawił się swoim ogonem i albo nie zauważył co się
działo, albo kompletnie go to nie interesowało.
- Mówił, co? – spytał
jednocześnie przestając żuć własny ogon. Jego zdolności obserwacyjne zostały w
tym momencie zmienione na szczenięcą zabawę… nie mogłam go za to winić, jednak
czułam się trochę osamotniona w swoich odczuciach. Nie mówiąc już o tym, że
sama dawno przestałam się z nim bawić, od kiedy to z każdej zabawy Teoś wracał
z przypaloną sierścią. Dobrze, że na zewnątrz nadal spoczywał śniegowy puch,
dzięki czemu ogień nigdy nie rozprzestrzenił się dalej. Wszyscy naokoło mówili,
że moja moc od urodzenia, to rzecz niezwykle wyjątkowa i powinnam celebrować
każdy dzień nauki swoich zdolności. Ja jednak czułam, że to bardziej magiczna
klatka niż błogosławieństwo. Westchnęłam cicho na niekompetencje brata i
skierowałam swój wzrok na tate.
- Wiesz Nym, ostatnio zacząłem
odczuwać czyjąś obecność. – zaczął do mnie mówić niezrozumiałe dla mnie rzeczy.
– Czułem jakby ktoś mnie odwiedzał… - łapą pokazał swoją skroń. – O tutaj. –
patrzyłam na niego jak głupia nie mogąc ogarnąć o co dokładnie mu chodzi.
Basior westchnął i usiadł przez co czułam się jeszcze mniejsza od niego niż
byłam w rzeczywistości.
- Córeczko, czy to czytasz mi w
myślach? – to pytanie zbiło mnie z tropu. Myśli to co, to jest właściwie? Każdy
ma jakieś myśli, ale to nie jest tak, że można je z kimś dzielić?
- A co to znaczy? – zapytałam
więc, oczekując dalszych wyjaśnień. Tata patrzył na mnie z góry, równie
zmieszany co ja. Widać było, że nie wie co ma zrobić. Matko, jak jej to wyjaśnić. Chociaż może się mylę, może tylko
podsłuchała jakąś rozmowę… Tylko, nikt oprócz mnie o tym nie wiedział.
- Nic nie podsłuchałam! –
krzyknęłam urażona oskarżeniem. Tatuś spojrzał na mnie, zmarszczył brwi i
westchnął po raz kolejny tego samego dnia.
- No właśnie o to chodzi, Nym! –
zaczął przechadzać się po jaskini. – To co właśnie usłyszałaś, nie zostało
przeze mnie wypowiedziane. To były moje myśli, Szkrabie, nie moje słowa.
- Myśli? A to nie powinnam ich
słyszeć? – Emocjonalny rollercoaster w moim umyśle nie miał końca. Co to
wszystko znaczyło. Czułam, że mój mózg wchłonął już zbyt dużo informacji jak na
jeden dzień.
- Nie, Nym, nie powinnaś. A może
bardziej… nie wszyscy je słyszą. – zatrzymał się na chwile, odpowiedział na
moje pytanie i zaczął krążyć dalej. Musimy
ją nauczyć jak to opanować.
- Ale te słowa same wpadają mi do
głowy! – wstałam z posłania i podeszłam do taty. – Na przykład Teo non stop
myśli o szyszkach i kocimiętce! A teraz na przykład o swoim ogonie, który tak
zawzięcie gryzie… A ty! A ty chcesz mnie nauczyć opanować tą moc, tylko że ja
nic nie robię, żeby to słyszeć!
- Nie martw się, Nymeria. Coś
wymyślimy, na pewno. – uśmiechnął się do mnie ciepło, jakby wszystko nagle
stało się jasne. Wiedziałam, że dla niego już było, tylko że ja nadal nic nie
rozumiałam. – Sam mam podobną moc, jestem pewny, że Twoja działa tak samo.
- Też słyszysz te szmery cały
czas!? – spytałam z ekscytacją, że nie jestem w tym sama. W końcu ktoś, kto mi
z tym pomoże. Z tego co opowiadał mi Teoś, przez większość czasu panuje w lesie
cisza. Słyszy tylko śpiew ptaków i zwierzynę w oddali, ale żadnych szmerów
oprócz odległego szumu morze nie wyczuwa. Myślałam, że to po prostu moje uszy
jeszcze nie działały prawidłowo…
- Szmery? – zdziwił się basior,
co sprawiło, że mój entuzjazm od razu zmalał.
- W sumie to pewnie tylko las…
wiesz ostatnio tak wietrznie na dworze. – widząc jego reakcje wolałam wycofać
się ze swoich słów. Nie chciałam, żeby inni się mnie bali… albo trzymali się
ode mnie z daleka, bo nie mogłam kontrolować swojej mocy.
- Dobrze, Nym. Postaraj się
proszę nie wchodzić nikomu do głowy, okey? A tym bardziej rozpowiadać o tym co
usłyszałaś.
- Dobrze, tato. – powiedziałam ze
skruchą. Basior odszedł ode mnie i skierował się w stronę wyjścia z jaskini.
- Muszę znaleźć waszą mamę, za
długo jej nie ma. Za chwilę wyśle do was wujka Pakiego, ale proszę was… bądźcie
grzeczni. – popatrzył na naszą dwójkę. Razem z bratem, który ponownie ocknął
się z zabawy kiwnęliśmy potwierdzająco głowami, dając tacie do zrozumienia, że będziemy
grzeczni.
- Nie podpal nic Nym. – rzucił jeszcze
przed wyjściem, a mój pysk na te słowa aż się skrzywił z nagłej złości. Nie rób tak… Uważaj, Nym. Inaczej, Nym. Źle to
robisz, Nym. Nie zrań brata, Nym.
Zawsze tylko Nie, nie tak i źle.
Czy naprawdę wszystko robiłam nie tak jak potrzeba? Teo wydawał się przy mnie
idealnym dzieckiem, a przecież nigdy się nie słuchał i robił głupoty.
Nagle do głowy przyszła mi
niepoprawna myśl. Dotąd zawsze słuchałam się rodziców a przyniosło mi to tylko
więcej zakazów i nakazów. Spojrzałam na zajętego sobą brata i starając się nie
zwracać jego uwagi, wyszłam z jaskini. Na pewno zaraz do niego przyjdzie wujek,
więc nie miałam się o co martwić. Gdy tylko znalazłam się na zewnątrz,
skierowałam się w stronę lasu i znanej mi już Polany Życia.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz