Pobiegłem do, standardowego już, spotu na treningi. Stepy to było najlepsze miejsce na tego typu naukę. Płaska połać ziemi z wyrastającymi gdzieniegdzie suchymi krzakami i dużą ilością kłód i konarów, przyniesionych przez nas właśnie do treningów. Po drodze do Ciri, musiałem jednak jeszcze coś zjeść. Postanowiłem upolować coś dzisiaj bez użycia mocy, żeby nawet podczas polowania móc nadal ćwiczyć. Na ofiarę znalazłem sobie niewielkiego białego jak śnieg zająca. Mówię wam nie było łatwo go znaleźć, momentami aż stapiał się z otaczającym go białym puchem. Czaiłem się na niego kilka minut zanim przyszedł odpowiedni moment. Gdy on już nadszedł wyprułem do przodu niczym gepard łaknący krwi. Zając od razu zaczął uciekać, jednak moje mięśnie, choć nie wyćwiczone w szybkości, doganiały go z każdą minutą. Uciekało zwinnie między drzewami, a ja mimo kilku obić o krzaki, nadal byłem szybszy od niego. W końcu odbiłem się z nieproszoną gracją od ziemi i wbiłem swoje łapy w biały puch, jednocześnie łapiąc znajdujące się tam stworzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz