Poczułam na łapie inną, delikatną i lodowatą. Specyficzny rodzaj chłodu, który dobrze znałam, zaczął wędrować od łapy do tułowia, głowy i piekielnie bolącego brzucha. Usłyszałam jego głos i bardziej od brzucha zaczęłam czuć przygniatające uczucie w okolicy serca. Chłód pozwolił mi wyrwać się z otępienia, by zobaczyć jego ciemne, czerwone oczy. Zatonęłam w tym spojrzeniu, jednocześnie czując, że coś jest nie tak. I czy to były wyrzuty sumienia, czy wspomnienia, czy strach przed przyszłością, nie wiedziałam. Chwilę trwało milczenie, w którym wpatrywałam się już nie tylko w jego ślepia, ale też w jego uczucia, które tak wyraźnie wyglądały do mnie. Oczy są zwierciadłem duszy, a ja miałam przed sobą duszę niezwykle strudzoną skrajnymi emocjami. I nie wiedziałam już, co powiedzieć. Odnajdując w tym spojrzeniu tyle niewypowiedzianych słów, milczałam, pozwalając tylko, by łzy ciekły mi strumieniem po policzku. Przed sobą nie widziałam nikogo innego. Trwało to małą wieczność. Wkrótce fizyczny ból znów dał się we znaki, jak mroczny tancerz wirujący razem z partnerką – uczuciami, złączył się, potęgując otępienie i już dalej nic nie widziałam.
Nie widziałam już, jak Magnus odwrócił się od mojego stanowiska i z zatroskaniem zadał Florze nieme pytanie. „Co się dzieje?” Wadera ze smutkiem pokręciła głową, by za chwilę odejść do innych chorych i zostawić nas razem. Szkło objął cicho Karę, a ciemny basior wciąż trzymał swoją łapę na mojej.
---
Natura wilka jest bardzo skomplikowana, Mili Państwo – wykładał doświadczony profesor na Narodowym Badawczym Uniwersytecie Technicznym w Moskwie - Nie wszystko, co fizyczne nie narusza również i psychiki. I odwrotnie. Nie wszystko, co dotyczy tylko psychiki, nie narusza organizmu. Uczucia, emocje to piękne zjawisko, niezwykle potężne. Wiemy przecież, że rozmawianie z osobą w śpiączce jest jak najbardziej uzasadnione, tak samo obecność z chorymi. Jeśli jednak do dyspozycji mamy, swego rodzaju...dary. Historia może się ułożyć jak najbardziej po naszej myśli. Sprawdźmy więc, co będzie dalej.
---
Coś się działo, coś mnie bardzo bolało, ale towarzyszył mi ten chłodny płomień. I to, co odciągało moją uwagę od, powiedzmy, rzeczywistości regularnie było równoważone przez chłód. Przy czym, towarzyszyło mi ciągłe opuchnięcie, które utrudniało diagnozę. Czasem jednak ten balon zmniejszał się, jakby trafił pod inne ciśnienie i zwiększył swoją gęstość. Wtedy mogłam nawet porozmawiać z Nim.
-Bardzo, bardzo cię przepraszam – szeptałam po kilka razy – bardzo.
Wtedy czułam, jak mnie obejmował, wywołując falę wdzięczności, kolejnych wyrzutów sumienia, w końcu szczerej miłości, co skutecznie znowu odbierało mi świadomość. Już nie słyszałam, co mi mówił.
I działo się tak kilka razy.
A potem pewnego razu wpadła Flora. Mimo że bardzo nie chciała przeszkadzać basiorowi, musiała tym razem zrobić coś przy moim stanowisku. W trakcie swojej pracy spojrzała przypadkiem na ledwie przytomną pacjentkę, szeroko otwierając oczy ze zdumienia.
-Zawsze tak się dzieje? - zapytała, jeszcze nie dowierzając, czy dobrze widzi.
- Ale co..?
-Opuchlizna - wskazała - znika - basior wstał i razem z medyczką popatrzyli na mnie - Poczekaj, idę po sprzęt.
Wybiegła, po czym wróciła z torbą dziwnych narzędzi. Położyła ją przy stanowisku, pogrzebała w niej, poszukując...czegoś. Już trzymając w łapie coś metalowego, zatrzymała się nagle, jakby ktoś zamienił ją w żywy posąg. Opuchlizna wróciła i po nadziei na udane badanie nie został nawet ślad. Od tej pory, w przerwach między innymi pacjentami, Flora zaglądała do mojego kąta, uważnie obserwując, od czego zależy to nagłe znikanie obrzęku.
Gdy w końcu zgadła, Magnus już nie tylko z własnej woli tak łatwo nie opuszczał jaskini.
<Magnus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz