– Jedna łapa do przodu, potem druga, kolejna... Powoli, nie spiesz się tak, do tego trzeba cierpliwości.
Ja nie mam cierpliwości, kobieto, Puchło mi ucieka, zażalił się do siebie w myślach Paki, jednak nic nie powiedział na głos. Cały czas tylko posłusznie kierował się instrukcjami wadery, grzecznie ślizgając jedną nogę za drugą, jedynie patrząc tęsknie w kierunku, w który uciekło małe stworzonko. Nie miał jak je dogonić, mógł tylko zdać się na lekcje z Asherą, nawet jeśli wolałby, żeby było inaczej.
Ile czasu minie, zanim będzie mógł ruszyć w pogoni za Puchłem? Miał nadzieję, że nie za dużo, bo przecież z każdą chwilą niebezpieczeństwo, że coś zaatakuje i zje małe stworzonko stawało się coraz większe.
Nie miał pojęcia, że Puchło bawiło się w najlepsze, ślizgając się na lodzie wcale nie tak daleko od swojego opiekuna. Nie piszczało już, bo było zbyt zmęczone, za to wciąż śmigało po lodzie niczym mała, puchata rakieta.
<4/7>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz