Gdy dowiedziałem się od Flory o diagnozie, byłem sfrustrowany, zły i nie mogłem w to uwierzyć. Tiska zniknęła z mojego życia na dwa długie, samotne lata i w momencie, gdy wróciła i byłem w stanie dać jej drugą szansę, okazywało się, że jest w ciąży!? Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć, Tiska którą znałem nie była puszczalska. Jednak Tiska, którą znałem nie znikała też, nie wiadomo gdzie, na dwa lata. Jej myśli były chaosem, zupełnie jakby sama nie wiedziała co się działo przez ten czas jak jej nie było. A co jeśli ktoś ją skrzywdził? A jeśli ta ciąża nie była jej winą? A może to istoty ludzkie ją znowu porwały, a ja wszystko zrzucałem na jej winę? Mętlik w głowie nasilał się z każdym kolejnym dniem, jednak zgodnie z Florą stwierdziliśmy, że lepiej przez jakiś czas nie mówić Tisce o jej stanie. Musiała wydobrzeć na tyle, by jej umysł był w pełni sprawny, gdy się o tym dowie.
Czas mijał a ja starałem się
pomagać Tisce jak tylko byłem w stanie, zważając na okoliczności i ogromne
niedopowiedzenia pomiędzy nami. Kiedy brzuch Tiski zaczął już być lekko
widoczny, a ta usilnie pytała nas co się z nią dzieję, wiedzieliśmy, że nie
możemy tego dłużej ukrywać.
- Jesteś w ciąży, Tisko –
powiedziała Flora, a ja usilnie starałem się nie patrzeć na ukochaną. Moje myśli
napawały mnie wstydem. Nie mogłem wyrzucić sobie z głowy, że Tiska mnie
zdradziła, że dzieci, które nosiła należą do kogoś, kogo wolała bardziej ode mnie. Flora
obiecała mi, że gdy nadejdzie właściwi czas, zobaczy czy jej moc jest w stanie
stwierdzić, kto jest ojcem dzieci. Jednak zanim ten czas nadejdzie, nie byłem w
stanie normalnie patrzeć na Tiskę. Chciałem wierzyć, że to wszystko było
nieporozumienie. Nie chciałem, żeby okazało się, że ktoś ją skrzywdził, że były
to dzieci z gwałtu. Jednak wydawało mi się… że byłoby to najlepsze rozwiązanie
tej całej sytuacji.
---
- Magnus! – usłyszałem wybudzając
się ze snu. – Magnus! – głos stał się donośniejszy i uporczywy. Otworzyłem oczy
widząc przed sobą Szkło. Jego pysk wyrażał wszystko co musiałem wiedzieć.
Jeszcze zanim coś powiedział, wiedziałem, że coś się dzieję z Tiską. Nie
potrzebowaliśmy dużo czasu, żeby dostać się do jaskini medycznej. Gdy tylko
znalazłem się w środku, zobaczyłem, że Tiska jest już nieprzytomna. A Flora, w
skupieniu sprawdzała co się dzieje z jej ciałem. Brzuch wadery był już bardzo
wyraźnie wzdęty. Zostało niewiele czasu do porodu, tydzień może maksymalnie
dwa.
- Wygląda na to, że jedno z
dzieci odkryło już swoją moc. – powiedziała tylko medyczka.
- Tak szybko!? Czy to… to się
kiedyś zdarzyło? – spojrzałem na Szkło, kierując to pytanie do niego.
- Nie przypominam sobie. – widać było,
że był równie zdziwiony co ja.
- Sprawdź sam. Myślę, że może to
być dla Ciebie dość ciekawe. – powiedziała zagadkowo Flora i odstąpiła mi
miejsce przy pacjentce. Pierwsze co zrobiłem to wysłałem swój umysł do umysłu
Tiski. Widać było, że cierpiała, a ból dochodził z jej łona. Przeniosłem swoją podświadomość
właśnie w to miejsce, szukając dwóch umysłów. Wystarczyła chwila, bym zdał
sobie sprawę o co chodziło Florze. Jeden wilk, a właściwie wilczyca… raniło
płomieniami, wnętrze łona Tiski. PŁOMIENIAMI. Ogień najwyraźniej otaczał łapy
waderki, zupełnie tak samo jak moje. Nie potrafiła panować nad swoją mocą,
dlatego robiła krzywdę swojej, wkrótce, rodzicielce. Czy to możliwe, że…? Tylko
jak? Przecież Ja i Tiska nigdy nie doszliśmy do tego etapu związku. Nie miało
to najmniejszego sensu, nie potrafiłem znaleźć poprawnego wyjaśnienia, a jednak
wszystko wskazywało na to, że Tiska nosiła moje, NASZE, szczeniaki. Opuściłem
umysły małych wilczków, nie chcąc narobić w nich bałaganu, ale nałożyłem tarczę
ochronną na wnętrze swojej ukochanej. Ukochanej, która wcale mnie nie
zdradziła, a nawet w jakiś sposób sprawiła, że zdarzyło się niemożliwe.
- Ja… nie rozumiem. –
powiedziałem patrząc na Florę i Szkło. Szkło także wyglądał na zszokowanego, prawdopodobnie
Flora o wszystkim już go poinformowała. – Jak to wszystko wytłumaczyć?
- Mam pewną teorię. – wysunęła się
medyczka i powoli, jakby bała się mojej reakcji zaczęła mi wszystko przekazywać.
- Chyba żartujesz!? Przecież to…
jak oni mogli…
- To ma dużo sensu. Nie mam
pojęcia jak to się stało, że przeżyły razem z Tiską dwa lata. Jednak to jest
jedyne sensowne wyjaśnienie tego jak zaciążyła. – zbyt dużo informacji mąciło
mi już w głowie. Musiałem cały czas podtrzymywać tarczę na brzuchu Tiski, co
sprawiało, że brakło mi jasności myślenia. Czy to naprawdę było możliwe?
- Taki sam cień, jak u waszych
dzieci widziałam w umyśle Kary. Był to ułamek sekundy, też przed jej wybudzeniem,
ale nie pomyliłabym tego z niczym innym. Jestem pewna, że to wszystko ich
sprawka. – wadera wydawała się być szczęśliwa ze swojego odkrycia. Jakby
zupełnie nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwem jakie to za sobą
ciągnęło. Jeżeli to ludzie byli sprawcami tego wszystkiego, oznaczało to, że…
- Wrócili! – usłyszałem krzyk z
wejścia do jaskini. Kara wbiegła niczym torpeda do środka z zamętem w oczach,
prawie wpadając na Szkło. – Oni wrócili! – jej krzyk był pełny strachu i jawnej
rozpaczy. Nigdy nie widziałem swojej Kary w takim stanie.
- Poczekaj, kochanie. –
powiedział spokojnie Szkło, przytulając swoją żonę. – Spróbuj się uspokoić i
powiedz o co chodzi. – Kara zaczęła sapać, nie wiedziałem czy ze zmęczenia czy
emocji. Jej oczy przeskakiwały przez każdego z nas, widać było, że w jej głowie
panowała teraz burza.
- Ludzie. Oni wrócili. – zaczęła wadera,
starając się zapanować nad oddechem. - Widziałyśmy drony. Ciri i Ja… nad plażą
i przy północnej granicy.
Czyli stało się to co
podejrzewałem. Zrobili co zrobili, a teraz przyszli odebrać swój, o ironio, nieludzki
eksperyment. Chciałem wybiec z jaskini i zmierzyć się z wrogiem. Nie miałem pojęcia
jak się z nim mierzyć, ale chciałem chociaż spróbować.
- Aaaaaaa! – Tiska nagle się
ocknęła. Byłem pewny, że moja tarcza pomoże jej z bólem, a tymczasem wyglądało
na to, że nic nie dawała. Wadera spojrzała na mnie jakby była zaskoczona, że
mnie widzi. Czy mogłem ją trochę zaniedbać przez ostatni tydzień? Bardzo
możliwe, jednak miałem zamiar nadrobić to w przyszłości. Flora podeszła do
pacjentki a Tiska nie przestała krzyczeć i wić się z bólu.
- Magnus. – powiedziała rzeczowym
tonem medyczka. – Ona rodzi.
- Czekaj, jak to? Przecież jeszcze
nie czas!
- Najwyraźniej już czas.
Szkło i Kara patrzyli na nas, nie wiedząc co robić. Spojrzałem na nich i z determinacją w oczach
nakazałem:
- Idźcie. Poradzimy sobie.
- Jak znajdziecie Domino to
migiem do mnie! – zażądała Flora, a małżeństwo nie potrzebowało nic więcej.
Wybiegli rozeznać się w jednym z naszych problemów, kiedy ja i Flora zajmowaliśmy
się innym. Medyczka ze spokojem na pysku przyłożyła łapy do łona Tiski.
- Musisz zdjąć tarczę. –
powiedziała Flora.
- Ale ona ją zrani.
- Jeśli będziesz ją utrzymywał,
zranisz ją bardziej. Blokujesz poród. – po kilku sekundach wahania, opuściłem
łapy, likwidując barierę pomiędzy ciałem ukochanej a płomieniami córki. Tiska krzyknęła
głośniej i złapała moją łapę, wbijając w nią pazury. Syknąłem cicho, jednak
starałem się nie dać po sobie nic poznać. Patrzyłem ze strachem, zakłopotaniem, jeszcze
większym strachem i w końcu szczęściem na zmagania partnerki.
- Okey, zaczyna się. Chyba musimy
sobie poradzić bez Domino. – Flora spojrzała na nas, jakby oczekując
potwierdzenia, że zgadzamy się na to. Z braku wyboru oboje kiwnęliśmy głowami,
a medyczka zaczęła wydawać krótkie i rzeczowe polecenia.
<Tiska?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz