Wędrówka dwójki wilków wydawała się nie mieć końca. Szli już trzy tygodnie, w zasadzie była połowa czwartego a cel dalej był przed nimi. Podążali według wytycznych prowizorycznej mapy trasy według której miała przybyć do WSC Astelle. Działali według ustalonego planu: szybkie śniadanie, po drodze coś w formie zaspokojenia głodu a noce spędzali nieopodal głównej ścieżki po jamach, jaskiniach- cokolwiek dawało schronienie.
Ceres i Alkestis wykorzystywali produktywnie czas wędrówki, znacznie lepiej się znali i nawet bardziej komfortowo zaczęli się czuć we własnym towarzystwie - samica przynajmniej miała takie wrażenie, że skrzydlaty był bardziej odprężony, niż w porównaniu ze startem. Lub się mogła łudzić. Fakt faktem, ona czuła się mile idąc z nim.
Nie wszystko jednak mogło pójść po jej myśli.
Wraz z rozpoczęciem kolejnego tygodnia, zima zaatakowała swoją siłą - śnieg sypał a temperatura gwałtownie spadła, wiatr również dmuchał silnie.
Dla Tisi, jako wilka o niezbyt długiej sierści, określenie, że było to dla niej problematyczne było ogromnym niedopowiedzeniem. Może nie była to tortura ale radości nie miała z tego żadnej, zwłaszcza czując, że to ich spowalnia. W myślach zazdrościła basiorowi jego pewniejszego poruszania się - i tego grubego futra. Rany boskie, przecież ona zaczynała odnosić wrażenie, że jest w stanie zabić za lepsze futro!
Tego wieczora, chodź była to jeszcze godzina popołudniowa, stłumiła kichnięcie w jamie, gdzie się zatrzymali - była to dość duża jama lub malutka jaskinia, jeśli chodzi o rozmiary. Ceres spojrzał w jej kierunku, w momencie rozpuszczenia włosów dla ogrzania chociaż trochę grzbietu, gdyż ogon owinęła sobie wokół zmarzniętych łap.
-Gdyby nie ten atak zimy, już bym rozmawiała z tamtą watahą- mówiła do siebie cicho.
-Jaki poślizg?- Ceres zapytał po westchnięciu.
-Do tygodnia. Średnia wyszła w granicy trzeciego dnia- odparła sprawnie zawiązując sobie wstążkę na łapie, po uprzednim schowaniu prowizorycznej mapki, głównie ze starymi punktami odniesienia.- To będzie cud, jeśli się nie machnęłam przy obliczeniach na bazie mapy i stanu pogodowego.
-Czemu?- Uniósł lekko brew. Spojrzała na niego z poczuciem winy na chwilkę, gdyż zaraz uciekła wzrokiem. Zdecydowanie za dobrze przyzwyczaiła się do niego.
-Spowolniłam nas przy ostrym początku zimy, zakładałam, że mróz przyjdzie przynajmniej tydzień później na podstawie poprzednich lat. A tu? Takiego wała. No i jeszcze krótsze dni do tego...- Alke westchnęła ciężko i udało się jej powstrzymać od drżenia w chwili, gdy do ich prowizorycznego schronienia wleciał mocniejszy lodowaty podmuch. Spojrzała z lekkim niepokojem na wejście.- Jutro musimy się pospieszyć, pogoda będzie coraz gorsza a po drodze już raczej nie ma żadnych schronów...
-Na razie to naciesz się noclegiem- przerwał jej basior. Spojrzała na nieco nieco rozbawiona.
-Od kiedy to przejąłeś pałeczkę o troskę nad nami?- Uniosła brew z lekkim uśmiechem.
-Od kiedy ty przywłaszczyłaś sobie moje narzekanie- spojrzał na nią podobnym wzrokiem.
-Czyli przyznajesz się do marudzenia- zachichotała kładąc się ale zaraz przestała: mimo zwinięcia się w kulkę i otoczenia się ogonem i włosami, dalej marzła. Tym razem Ceres dostrzegł po jej zachowaniu co jest nie tak - biała w zasadzie tuliła się do dalszej ścianki i nie zanosiło się na zmianę.
-Marzniesz- powiedział niż zapytał. Nie byłą w stanie spojrzeć mu w oczy, czuła się zbyt winna.
-Przepraszam, mam za krótkie futro- powiedziała cicho.
Wcisnęła nos w zgięcie łapy zamykając oczy mając przy tym nadzieje, że nie zachoruje przez to, inaczej postawi ich w martwym punkcie. Nic więc dziwnego, że była w szoku czując jak coś na niej delikatnie ląduje, co się okazało jego skrzydłem.
-Jesteś lodowata- syknął pod nosem gdy ledwo końcówki jego piór ją otoczyły.
Kolejnym ruchem jaki nastąpił, było porządne zakrycie całym skrzydłem jej zwiniętego ciała, tym samym powodując nagłą falę ciepła. Spojrzała na niego zaskoczona, ale on obecnie odmawiał spojrzenia na nią.
-Dziękuję- powiedziała cicho szczerym głosem, nie chcąc go bardziej zawstydzać pytaniami. Czując wspaniałe ciepło, niemal od razu przysnęła pod jego fizyczną opieką.
Cereeeees? c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz