– AAAAAAAAAAAAAAA!! – Wayfarer darł się głupkowato, biegnąc do przodu, z alpaką podążającą krok w krok, podczas gdy ludzie coraz bardziej pozostawali z tyłu.
Chłopakowi przypomniały się lata szczenięce, kiedy szukał na siłę wrażeń w domowej Watasze Srebrnego Chabra i jakoś tak nie mógł się powstrzymać od wygłupów. Krzyczał, by zwrócić na siebie nie tylko uwagę ludzi, ale i całego lasu, zielonego jak żadne lasy w watasze. Ptaki, przestraszone tym okrzykiem, odlatywały z gałęzi w losowe miejsca, a spłoszona dziczyzna umykała między drzewami, jak najdalej od wariata z alpaką.
Sam Wayfarer nie przejmował się tym, co dzieje się dookoła. Wykorzystywał w maksymalnym stopniu swoje struny głosowe, aż zaczął tracić dech, a przed oczami zawirowały mu czarne gwiazdy. Przebierał nogami, ile posiadały one sił, tak że nawet alpaka miała problemy z nadążeniem. A przecież powinna być szybsza, nie? Przecież nie stoi tak wysoko w łańcuchu pokarmowym jak on, powinna być zdolna do ucieczki. A może to on był taki szybki, kto to wiedział. Przecież gdyby nie ta alpaka, darłby ziemię z szybkością pewnego niebieskiego jeża... No dobra, nie aż tak bardzo, ale tak szybki się w tym momencie czuł.
<3/7>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz