Delta spojrzał w stronę , w którą puścił się biegiem Paki. Kątem oka dostrzegł jeszcze znikającą pod masą śnieżną postać. Czarny wilk nie chciał się przyznać, ale wewnętrznie liczył, że starszy lis wskoczy w zaspę na główkę niczym lisy polujące w śniegu. Jednak było to mało prawdopodobne i Delta nie pomylił się tak bardzo gdyż ten jedynie zaczął szybko kopać. Więc Delta przyłączył się do niego grzebiąc zmarzniętymi łapami pośród grudy, tak długo aż nie ujrzeli oboje kawałka rudawego futra. Paki natychmiast sięgnął do niego pyskiem wydostając liska spod zaspy. Ruda samiczka jedynie kichnęła zanim podziękowała bratu i wtedy Deltę naszła myśl, jak nieco ironicznie dobrany do Skninki był jej patron. Jednak postanowił sobie tym zaprzątać głowy. Ciężko i tak było mu to wszystko pojąć więc postanowił nie pytać i nie wnikać. Zresztą, samej lisicy też nie znał za długo więc równie dobrze mógł się mylić. Pozostawił na chwilę kłócące się, a właściwie bardziej odpowiednim stwierdzeniem byłoby rozmawiające , rudzielce i podszedł kawałek dalej. Krajobraz nieco zmieniał się kiedy szli tak przed siebie i wilk zaczynał mieć powoli wrażenie jakby gubił się w tym białym świecie. Kiedy lepiej się przejrzał i rozejrzał wiedział, że niekoniecznie byłby w stanie wrócić do watahy w ciągu jednego dnia
-Delta idziesz?- to go wybrudziło z nagłego, aczkolwiek
krótkiego zamyślenia, więc puścił się biegiem za lisem i rudym wilkiem. Dogonił
ich w kilku susach i wyrównał tempo. Szli tak dalej, a on znowu zatopił się w
swoich myślach błądząc po zakamarkach pamięci. Szli tak i szli, aż niebo nie
zaczęło przybierać kolorów najróżniejszego różu, tylko bardziej popychając
czarnego wilka w dawne i zakopane pod dywanikiem czasu wspomnienia. Jednak
większość z nich, nawet jeśli wydawała się nieść radość, zawsze kończyła się łzami,
albo smutku i rozpaczy, ewentualnie wyrzutów sumienia albo łzami nostalgii.
Dlatego też Delta zatrzepał głową powodując tym samym lekką dezorientację i
bliską styczność jego łapy z zakopanym pod śniegiem korzeniem, a zaraz potem
ziemią. Delta przez swoje zamyślenie wpadł w zaspę, co Paki i lisica skwitowali
głośnym śmiechem. Czarny wilczek natomiast wygrzebał się spod puchu niezbyt
zadowolony.
-I co w tym śmiesznego?- mruknął i swoją zaiste teraz
przydatną mocą uformował małą kulkę śniegu ciskając nią w roześmianego Pakiego,
który zreflektował się o tym trochę za późno. Śnieżka rozbryzgła się zaraz na
jego pysku na ułamek sekundy skonsternowaną minę, która zaraz przerodziła się w
mieszaninę kpiącego uśmiechu i chęci zemsty. W jego żółtym oku błysnęła
iskierka pewności siebie. Delta momentalnie pożałował swojej decyzji i ze
spuszczonymi uszami zaczął się powoli wycofywać aby po chwili rzucić się do
ucieczki . Daleko nie zabiegł zanim nie dostał śnieżną kulką w tył głowy, co
przeważyło jego ciało. Mózg na sekundę przestał myśleć o tym żeby poruszyć
łapami, przez co Delta ponownie tego dnia zbliżył się do gruntu przewracając
się. I ponownie też usłyszał śmiech Pakiego, który swoją drogą był zaskakująco
przyjemny dla ucha. Zawstydzony Delta uniósł się z ziemi i tym razem wykonał
salwę śnieżek żądając rewanżu. Niestety celując trafił lisiczkę, która w ramach
zemsty także dołączyła do bitwy. A mieli iść dalej czyż nie? Jednak zabawa
pochłonęła im czas, bo żaden nie chciał odpuścić i w końcu mrok spowił świat,
pozostawiając im za jedyne źródło światła księżyc, który świecił tego dnia dość
bladym blaskiem.
Delta dopiero kiedy wylądował na plecach w śniegu
zreflektował się o porze i ich położeniu. Aczkolwiek zastygł na chwilę
podziwiając pięknie rozgwieżdżone niebo, które swoim granatowym kolorem
przypominało jego futro.
-Poddaję się- wywiesił w końcu przysłowiową białą flagę
wstając ze śniegu. Przez myśl przeszło mu że jest niemiłosiernie zmęczony,
jednak nie mógł narzekać. Tyle lat przetrwał wędrując długie dni i noce bez
odpoczynku, więc czemu teraz miałby nie?
-Lepiej ruszajmy dalej. Zanim znajdzie nas świt.- podszedł do
rudzielców uśmiechając się delikatnie.
<Paaaaaaaaakiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz