czwartek, 1 sierpnia 2019

Od Azaira Ethala - "Błękitny Chaber", cz. 1

Dni bywały słodkie, ale i gorzkie.
Najgorsze jednak były te mieszane, słodko- gorzkie. Kiedy jedno wydarzenie sprawiało, że cała reszta, choćby nawet najgorsza z możliwych, jakby żywcem wyciągnięta z horroru, była niczym w porównaniu z tymi paroma sekundami uśmiechu, łez radości, radosnego spokoju.
Ale wszystko po jakimś czasie mijało. Bladło w otchłaniach pamięci, żeby zostać zastąpionym przez kolejne dni. I mimo że te sekundy dawały chwilową, radosną rozkosz, i tak ginęły, przygniecione przez szarą codzienność.
Dni bowiem mogą być też szare. Kiedy wstajesz rano, aby obudzić się z myślą, że brakło ci tej godziny do pełnego wypoczęcia. Jedynym twoim pragnieniem jest więc powrót do słodkiej krainy snów. Snujesz się od jednego celu do drugiego, zastanawiając się nad sensem swojej marnej egzystencji.
Bo w takie szare dni nie ma tego promyczka szczęścia, paru sekund ciekawego wydarzenia.
Więc tęsknisz do niego. Pragniesz do niego wrócić. I nawet jeśli przez większość czasu jest on zakopany gdzieś na dnie, to w taki szary dzień właśnie przypominasz go sobie, próbując wykrzesać z siebie choćby odrobinę entuzjazmu, satysfakcji z tego, że kogoś widzisz, prostą wdzięczność za rozmowę.
Ten dzień był szary. Słońce ukryło się za chmurami, odbierając światu swoje ciepło i czułą opiekę. Zamiast tego dało ulewny deszcz. Mimo, że potrzebny, aby rośliny rosły, zieleniły się, pachniały, były pożywieniem dla twojego obiadu, ty, widząc go z rana, tylko krzywisz się nieprzyjemnie, że będziesz musiał zmoczyć w nim sierść.
Pewnie dziwisz się, że zwracam się do ciebie osobiście. Zwykle miałem narratora.
Ale w ten szary dzień jak dziś, pewnie to nawet lepiej, co? Że sobie szczerze porozmawiamy.
Nie patrz na mnie takim przerażonym wzrokiem. Ja nie gryzę. Ja połykam w całości.
Daj spokój, to był żart. Naprawdę, poczucie humoru masz prawie jak Kamyk.
Nie rozglądaj się tak głupio, tam leży, w rogu. Wiem, co myślisz. Sfatygowany, co? Stary. Rzucony w kąt.
Każdego z nas to czeka. Tak, ciebie też. I mnie. Ale to nieuchronne. Z każdą minutą zmierzamy do kresu.
Co? Że nieśmiertelni?
Ja nie wierzę w nieśmiertelność.
Tak, tak, przecież są istoty, które urodziły się pięćset lat temu i nie umarły.
Ale wiek tyczy się tylko powłoki, fizycznego aspektu istnienia. To, co określa psychikę, to doświadczenie.
Czasem dzieje się tak, że mimo świetnej kondycji utrzymującej się całe wieki, w mózgu brakuje już miejsca na nowe doświadczenia. I puf. Snujesz się od lewej do prawej, marząc o tym, żeby w końcu powąchać kwiatki od spodu. Tęsknota do śmierci. To charakteryzuje nas wszystkich.
Podoba ci się kwiatek, który trzymam, ha? To chaber. Nie jest srebrny. Niestety nie posiadłem umiejętności zmieniania przedmioty w metal. I raczej nie posiądę.
Nie, jest błękitny. Błękitny chaber. Czy to nie brzmi romantycznie?
No, powoli kończy nam się czas. Ale odwiedzisz mnie też jutro, prawda? Mamy tyle do obgadania...

< c.d.n. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz