Szczęśliwie, niedługo po tym, jak Toph stwierdziła, że nie mogę wyjść z jaskini, w której panowała zaraza tego dziwnego wirusa, przybył Mundus z dwiema dobrymi wieściami: po pierwsze w jakiś dziwny sposób za sprawą Astelle, która użyła swojej mocy, zostałem tymczasowo uodporniony i przez kilka następnych dni mogę być spokojny o swoje zdrowie. Po drugie, moja partnerka rodzi... W tej sytuacji opuściłem jaskinię czym prędzej, nie czekając nawet na kolejne słowa medyczki. Tak więc w ciągu ostatnich dni doczekałem się potomstwa, dwójki dużych i zdrowych szczeniąt. Lecz wśród dobrych zdarzeń, w tak niepewnym i niespokojnym czasie nie mogło zabraknąć i tych strasznych, na które nikt z nas z pewnością nie czekał. Wkrótce odeszła moja babcia, Murka. Należała do najstarszego pokolenia wilków, które żyły wśród nas. I te wilki powoli odchodzą. Zostali jeszcze tylko Strzyga i Lenek, ale z tego co wiem i temu ostatniemu nie pisane jest żyć długo wśród nas*.
Tak minęły następne chmurne i smutne dni w naszej watasze. Las ucichł i opustoszał, a większość z nas bała się wychodzić ze swoich legowisk, w obawie przed straszną zarazą, której widmo niejednemu spędzało sen z powiek. Także i moje obawy o rodzinę i nasze dzieci powróciły. Zapewne moc, którą Astelle wykorzystała do obronienia nas przed wirusem już się skończyła, znów byliśmy narażeni. Dzieci powoli poznawały świat, nie przebywały już cały czas z nami w jaskini. Trudno było ochronić je przed tym, co czyhało nie wiadomo dokładnie gdzie. Bałem się. Tym bardziej, że dla tak młodych organizmów choroba prawie na pewno byłaby śmiertelna.
Sprawy naszej watahy pędziły w niekontrolowanym tempie, nie sposób było za nimi nadążyć. Problemy nawarstwiały się, nie byliśmy już, jak kiedyś, zajęci tylko teraźniejszością i drobnymi kłopotami, które mogły pojawić się przy polowaniu czy podczas nagłej konfrontacji z ludźmi. Wreszcie, muszę przypomnieć inny problem, który również dotknął naszą społeczność. Samiec alfa Watahy Szarych Jabłoni został jakiś czas temu zabity przez zorganizowaną grupę przestępczą pod wodzą Arcuna, kuzyna mojej partnerki. Od tamtej pory w dobrze zorganizowanej jak dotąd watasze zapanował kompletny chaos, a nasi sąsiedzi stali się istną tykającą bombą.
Pewnego dnia wybraliśmy się na wyprawę do głównej siedziby NIKL wraz z Shino, towarzyszem Kasai i Marmałdem, wilkiem z WSJ, planowaliśmy bowiem przedstawić istotę naszego kłopotu wyższej władzy**. W ramach pomocy NIKL oddelegował jednego ze swoich urzędników, który był już kiedyś na naszych terenach. To on miał pomóc nam rozwiązać chociaż ten jeden problem.
< Ymir? >
* Patrz opowiadanie: Od Oleandra CD Kanaa'y
** Patrz opowiadanie: Od Jaskra CD Kasai
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz