Następnego dnia zbudziłam się wcześnie i pierwsze, co zobaczyłam był także budzący się Jaskier. Uśmiechnęłam się na ten widok przeciągając się czując jak przyjemnie wiele kości i stanów mi strzela oraz ten ból brzucha, ostatnio lubił się trzymać. Sięgnęłam po dwa zające, które wczoraj zdążyłam upolować i usiedliśmy.
-Nie zapytasz się jak tam nasza wyprawa?- Zapytał nagle basior.
-Nie muszę bo i tak Oleander i Kanaa też muszą wiedzieć a nie chcę ich przegonić- uśmiechnęłam się lekko.- Jednak widzę, że jesteś cały i to jest dla mnie najważniejsze. Dalej, zjedzmy to śniadanko i chodźmy do alf, na pewno się ucieszą na twój widok.
Praktycznie zaraz po posiłku udaliśmy się do jaskini tutejszych alf, Mundus akurat wylądował po drugiej stronie wylotu i spojrzał na nas swymi mądrymi oczyma. Zaczynając rozmowę jak się czuje, weszliśmy do czekających już alf. Usiadłam obok nich by w skupieniu wysłuchać najnowszych wieści. Mundurek i Jaskier zaczęli opowiadać, wzajemnie się przy tym uzupełniając. Kiedy skończyli, Oleander pokiwał głową.
-Czyli jednak nie ma sojuszu. Musze ci zwrócić honor Astelle, przewidziałaś tą opcję- zwrócił się do mnie.
-Za to wy spodziewaliście się tego, jak teraz będą nas widzieć- odparłam. Kanaa kiwnęła głową.
-W końcu do nich dotrze, że przepuścili wielką szansę. Powiedzcie jak się czujecie? Bo tą kwestie jeszcze nie poruszyliście.
-Nie odnotowałem żadnych urazów podczas całej misji- rzekł Mundus.- Sen jednak dobrze nam obojgu zrobił, prawda Jaskrze?
-W zupełności- potwierdził. Wszyscy się uśmiechnęliśmy na te słowa.
-Świetnie się spisaliście, naprawdę przyjaciele. Możecie śmiało wracać do swoich spraw- dodał na co całą trójką ruszyliśmy ku wyjściu, niepostrzeżenie dla Mundurka i Jaskra obróciłam łeb ku alfom i puściłam oczko na odchodne. Mundus zaraz poleciał do siebie, przynajmniej tak sądziłam. Natomiast nasza para wybrała się na spacer podczas którego śnieg prószył obficie i już zakrył trawy lekką warstwą. Zaszliśmy nad dobrze nam znany Różany wodospad, obecnie cały w śniegu ale dalej tworzył uroczy pejzaż. Zrelaksowane kochanie odetchnęło głęboko i zrelaksował się siadając, dołączyłam do niego z ciepłym uśmiechem.
-Miło wrócić do siebie- powiedział napawając się świeżym i mroźnym powietrzem. Pokiwałam głową na znak zgody. W końcu się odezwałam.
-Kochanie?
-Tak?
-Co byś zrobił na usłyszeniu wieści, że czas powiększyć rodzinę?- Zapytałam zaciekawiona.
-Najpierw pewnie bym zemdlał przez szok i radość, po rozbudzeniu się zacząłbym tańczyć a potem przeleciałbym się po wszystkich terenach watah i po przyjaciołach drąc się tą informacją... Czemu pytasz?
-To możesz już padać- odezwałam się nonszalancko i kochanym uśmiechem.- Jestem w ciąży.
< Skarbieeee x3? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz