niedziela, 31 grudnia 2017

Od Wrotycza - 2 trening siły i szybkości

Tego dnia obudziłem się mimo wczorajszego dosyć wyczerpującego treningu. Wstałem, otrzepałem się z chłodnego piasku, w którym leżałem i czym prędzej wyszedłem przed jaskinię. Tam usiadłem i rozejrzałem się. Znów w nocy napadało trochę śniegu. Teraz sięgał mi spokojnie do brzucha. A, wiadomo, coraz rzadziej się to zdarzało, bo od czasu maleńkości sporo podrosłem.
Co by tu dziś uczynić? Z kimś bym się pobawił, dość już wczoraj naszalałem się samotnie. Ciekawe, dlaczego Palette nie poszła ze mną? Ach, no tak. Spała jeszcze i nie chciałem jej budzić. Teraz też śpi... a, nie. Usiadła wewnątrz jaskini i patrzyła na mnie. Uśmiechnąłem się, odwracając do niej głowę.
- Idziesz ze mną? - zapytałem.
- Tak, czemu nie - wzruszyła ramionami, choć widziałem, że moje słowa sprawiły jej przyjemność.
Udaliśmy się wgłąb lasu, gdzie zamierzaliśmy spędzić najbliższe godziny.
Biegłem równolegle z waderą, długo czekając na odpowiedni moment. W końcu, hyc, i już leżała na ziemi pod ciężarem mojego ciała.
- Broń się, Paleta! - krzyknąłem, przysuwając pysk do jej pyska, na co odpowiedziała kłapnięciem szczęką tuż przed moim nosem. Błyskawicznie odsunąłem się, nie byłem jeszcze taki w tym najgorszy. Podskoczyłem i uniemożliwiłem jej wyrwanie się z uścisku, a następnie ugryzłem w lewe ucho. Przetoczyliśmy się pomiędzy gałęziami i wylądowaliśmy pod krzakiem jałowca. Trochę się pokłuliśmy, ale czymże było to przy euforii, w jaką popadliśmy walcząc. Ten, kto nigdy nie unieruchomił przeciwnika w ostatniej chwili tuż przed swoją przegraną, ani nie ugryzł go w najmniej spodziewanym momencie, z pewnością tego nie zrozumie. Gdy oboje byliśmy już porządnie zmęczeni, powstało pytanie, jak zakończyć tą potyczkę jakoś dyplomatycznie, bez wygranych i przegranych. Wreszcie zaprzestaliśmy walki, gdy siostrzyczka wyrwała mi się i zaczęła z nadspodziewaną prędkością uciekać dalej w las. Pognałem za nią, po długiej gonitwie w końcu zrównując kroku.
Nawet się nie obejrzałem, gdy doprowadziła mnie znów pod naszą jaskinię, po czym zdyszana powiedziała:
- Koniec na dziś. Nie wiem, jak ty, ale ja padam.
Ja także padałem. Przytaknąłem tylko w milczeniu i w ślad za nią wszedłem do jaskini.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz