Już od godziny bezczynnie leżałem w jaskini z głową między łapami. Nie byłem przyzwyczajony do takiej bezczynności. Mój typowy dzień wyglądał zazwyczaj inaczej. Tymczasem dzisiaj rano wyszedłem na zewnątrz tylko na chwilę, pobiegałem po śniegu i znów wróciłem do jaskini. I od tamtej pory leżę tu i kwitnę. Przewróciłem się na bok i westchnąłem głęboko. Nie tego potrzebuję.
Podniosłem się ze swego miejsca. Trzeba by poszukać Palette, moja mała siostrzyczka znowu gdzieś uciekła. Jeszcze coś jej się stanie. Odkąd jako tako usamodzielniłem się i upolowałem moją pierwszą drobną zdobycz, zacząłem czuć się odpowiedzialny także i za siostrę.
Wyszedłem, rozejrzałem się. Poszła gdzieś, no pewnie. A rodzice ledwie przed chwilą zniknęli na polowaniu. Wobec następujących okoliczności, ruszyłem przed siebie, truchtem zbliżając się do granicy lasu. Gdy byłem już pomiędzy drzewami, usłyszałem ponad sobą głośne trzepotanie skrzydeł. Popatrzyłem w górę, lekko rozchylając pysk, zobaczyłem tylko coś przypominającego niebieską latającą jaszczurkę, ale już wiedziałem, co to.
- Mundus? - krzyknąłem.
- Dokąd idziesz, przyjacielu? - zapytał cicho. Jak to miło, że nie traktuje mnie, tak jak niektóre wilki z WWN miały w zwyczaju, głupiutkiego dzieciaka. Tak, bez wątpienia był jedną z tych osób, przy których dobrze się czułem.
- Szukam Palette, gdzieś wybyła - odrzekłem bez zbędnych uprzejmości.
- A to daleko idziesz, twoja siostra jest teraz, jeśli się nie mylę, w towarzystwie wilka zwanego Kurahą. Znasz go?
- Aaa - kiwnąłem głową - chyba kiedyś go widziałem. Co ona tam robi?
- Zapewne miło spędza czas. Może i ty byś chciał? Nie zadajesz się z nikim...
- Nie, znam przecież Zawilca.
- To gdzie on jest? - ptak zniżył głowę i rozejrzał się - wiesz, odkąd poznałem pierwsze szczeniaki, jakie pojawiły się w WSC, zawsze widziałem roześmiane skaczące pyszczki, którym mało łbów nie pourywało od biegania po lesie i potyczek z rówieśnikami.
- Ja przecież lubię walki na niby, nie jestem odludkiem - obruszyłem się.
- Nie dajesz tego po sobie poznać - uśmiechnął się lekko - nie zamierzam namawiać cię do spotkań z przyjaciółmi tylko dlatego, że tradycja tak nakazuje. Ale odszukaj w tym głębszy sens. Walki na niby i bieganie po lesie rozwija mięśnie. I przy okazji ustala się naturalna hierarchia i relacje, jakie będziesz tworzyć w grupie.
- Tak mówisz? - zapytałem bez przekonania.
- Jeśli zechcesz posłuchać mojego zdania na ten temat, powiem ci, że jeśli się postarasz, masz szansę zająć w tej hierarchii naprawdę wysokie stanowisko - kiwnął głową - mogę ci jeszcze wiele rzeczy opowiedzieć, spędziłem z wilkami dużo czasu. Wiesz, muszę ci się przyznać, że nie mówiłbym ci tego tak po prostu.
- Co zatem? - zmarszczyłem brwi - możesz mi o tym opowiedzieć.
- Posłuchaj - odwrócił się wolno - twój tatuś jest moim najlepszym przyjacielem... i tak chyba nakazuje mi mój bandycki charakter.
- Co ma jedno do drugiego? - prychnąłem ze zdziwieniem.
- Może po prostu lubiłem czasami troszkę pozmieniać zasady - zachichotał.
Nie pytałem o nic więcej, choć postanowiłem, że do tego tematu kiedyś jeszcze powrócę.
- A więc idziemy do Zawilca - zakomenderowałem.
- Wiesz, że twój Zawilec ma jeszcze siostrę? - zapytał Mundus.
- Naprawdę? - w głębi duszy nawet ucieszyłem się z tego - no i świetnie. Więcej łap do walk na niby.
Już podobał mi się ten dzień. Moje oczy zabłysły złowieszczo, to będzie świetna zabawa. A jeśli Zawilec i jego siostra to jakieś drewniaki, to postaram się o to, aby żadne z nas nie zapomniało tego dnia...
< Kama? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz