Wychyliłam się nieco do przodu myśląc jak on to zrobił. W momencie kiedy Kuraha miał wyjść z zaspy, przekrzywiłam głowę na prawo. To nie był ten szczeniak, którego poznałam ale jednak ten sam głos. Teraz stał przede mną jakiś taki... inny. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
-Co jest? To dalej ja, Kuraha- odezwał się rozbawiony.
-Wyglądasz inaczej- powiedziałam. Ten zamiast się zmieszać, wypiął dumnie pierś.
-Forma demona, w mojej rodzinie to norma, więc dla mnie też- dodał wielce zadowolony z siebie. Na te słowa się niezauważalnie zmieszałam by spojrzeć, dosłownie na ułamek sekundy na swojej ogonki. Zauważył to.- A ty? Jak z tobą?
-Co ma być ze mną?- Zapytałam nie rozumiejąc jego pytania.
-Widzę jak zerkasz na swoje ogony. To u ciebie rodzinne?
-Nie- wzruszyłam ramionami.- Tata i mama powiedzieli, że tylko ja mam więcej niż jeden ogon w rodzinie, w watasze też.
-To masz fajnie, nie zostaniesz pomylona z nikim innym- odezwał się miło. Spojrzałam na niego zaskoczona.- Coś nie tak?
-Nie- wzruszyłam ramionami.- Po prostu brzmisz jak mój tata, też tak mówi. Ja do nich przywykłam- dodając mając na myśli liczbę ogonów- i to mi w sumie zostało. Tego nic nie zmieni, taka prawda, więc chcę z nią żyć.
Kuraha zaczął klaskać radośnie na moje słowa, zaraz odetchnął z ulgą.
-Już się bałem, że nie akceptujesz siebie a tu proszę! Jak miło. Moja mama zawsze powtarzała mi, żeby być dumnym z siebie jakim się jest czy wygląda bo to klucz do sukcesu i szczęścia. Czy jakoś tak.
-Jest w tym racja- zgodziłam się. Cały czas nie spuszczałam oczu z jego głowy. Zamrugał oczyma i jakby nad nim zapaliła się żarówka.
-Coś jest z moimi rogami?
-Nie, po prostu... Nie widziałam ich u nikogo innego, poza zwierzyną łowną.
-Aaa, to wszystko wyjaśnia... Chcesz je dotknąć?- Zapytał się szczerząc. Namyśliłam się i wolno dotknęłam prawego. Okazał się być gładki w dotyku, całkiem miło. Kiedy skończyłam, potargałam trochę jego czuprynę i się roześmiałam.
< Kuraha? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz