Jeszcze dość długi czas wpatrywałam się w pustą przestrzeń za naszymi ważnymi wysłannikami po nowy sojusz. Po może godzinie odwróciłam się zaczęłam wolnym krokiem iść w stronę głównej części watahy, zapowiadało się jakieś trzy do czterech dni oczekiwania na powrót ukochanego. Westchnęłam kiedy nagle zauważyłam jak Kanaa gestem zaprasza do siebie. Kiwnęłam głową i z delikatnym uśmiechem weszłyśmy do jaskini alf, Oleander gdzieś zdążył zniknąć.
-Poszedł uzyskać trochę wieści od strażników- powiedziała widząc jak się rozglądam. Zaśmiałyśmy się.
-Zostałaś w razie potrzeby?
-Tak, zawsze mówię sobie, że tu się bardziej mogę przydać.
-Mówię sobie to samo- uśmiechnęłam się lekko. Wadera spojrzała na mnie serdecznie ale z nutą współczucia.
-Nie martw się, na pewno wrócą z dobrymi wieściami.
-O sojusz akurat nie martwię się, wierzę w nich- powiedziałam spokojnie po czym spojrzałam na wylot jaskini.- Niepokoje się o ich trasy podróży, tylko to mnie teraz martwi, ich kwestia bezpieczeństwa.
-Są sobie bliscy, na pewno wzajemnie zatroszczą się o bezpieczeństwo i szybko wrócą- zapewniła mnie.
-Jaskier ma dobry powód do najszybszego powrotu z dobrymi wieściami- zachichotałam.
-Ach tak? Co za powód?- Zaciekawiła się.
-Później powiem, żeby w razie czego nie psuć niespodzianki- obiecałam i ruszyłam ku wyjściu, Kanaa na pewno miała ważniejsze rzeczy do robienia. Sporo czasu spacerowałam z głową pogrążoną w myślach. Cały czas zastanawiałam się nad szczeniakami. Szczerze, dalej czułam się zagubiona ale kiedyś słyszałam, że nawet w takim stanie można mieć pewność. Ponoć starczyło popatrzeć na zachowanie takich wilków. Więc to oznaczało, że mimo niepewności obecnie sprawdziłabym się jako matka? Cóż, Jaskier bardzo chciał je mieć i powtarzał wręcz do znudzenia, że bezproblemowo byśmy sobie poradzili z nimi skoro mamy warunki.
Teraz jednak oczekiwałam ich powrotu, potem wrócę znowu do tej kwestii.
< Skarbie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz