czwartek, 7 grudnia 2017

Od Raven'a Crux'a CD Megami

Po powrocie do jaskiń ułożyłem się wygodnie w swoim kącie i podparłem głowę łapami. Było jeszcze dość wcześnie jak na mnie, więc rozmyślałem w bezruchu o różnych sprawach. Oczywistym jest, że w żadnej watasze nie będzie całkiem spokojnie, jednak w sumie nie spodziewałem się tego, że sąsiedzi Chabrów muszą sięgać po takie środki. Będąc odkrywcą, mogłem w sumie na wszelki wypadek przynajmniej względnie poznać ich tereny. Postanowiłem wybrać się na tę wyprawę jutro rano, wypoczęty. Wkrótce zasnąłem kamiennym snem.
~*~
Gdy się obudziłem, słońce wisiało już nisko nad horyzontem, ale jednak. Ruszyłem korytarzem do wyjścia, gdy nagle zauważyłem przy spiżarni Megami. Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, po czym wilczyca odłożyła trzymanego w pysku zająca i spytała:
- Dokąd idziesz?
- Na spacer. - odparłem niechętnie. Również wziąłem sobie jednego szaraka i wyszedłem na zewnątrz. Nie miałem jednak nic przeciwko temu, by wadera położyła się obok mnie. Kiedy zjedliśmy posiłek, zamierzałem pójść w swoją stronę, gdy dobiegło mnie kolejne pytanie:
- Mogę iść z tobą? - analizowałem krótko wszystkie za i przeciw. Właściwie w razie ataku we dwójkę mieliśmy większe szanse na ucieczkę, no i może przy okazji jakąś cudowną wymówkę. Niech jej będzie.
- Zgoda. - odparłem obojętnie i ruszyłem przed siebie, w kierunku granicy. Po pewnym czasie zauważyłem zaniepokojenie na pysku wilczycy, a wreszcie odezwała się:
- Dokąd zamierzasz iść? 
- Nie musisz tego robić. - odparłem wprost, i dalej szedłem przed siebie. Moja towarzyszka mimo wszystko nie zawróciła. Wkrótce chyba wyszliśmy z bezpiecznej strefy. Zaczęliśmy przemykać się ciszej, niemal bezszelestnie. Nadal otaczał nas gęsty las. Nie widząc tu nic ciekawego, zboczyłem na północ. Wtem rozległo się głośne warczenie. W naszą stronę biegł, a jakże, ten sam wygnany wczoraj z naszych terenów szpieg. Megami skamieniała, przyjmując bojową postawę. Stałem spokojnie do momentu, gdy rzucił się na mnie. Zwyczajnie chwyciłem go w locie i przewaliłem na drugą stronę. 
- Wy! - wrzasnął. Jeszcze echo krzyku nie przebrzmiało, gdy parsknąłem śmiechem.
- Coś cię ugryzło? - basior wstał, szykując się do ponownego starcia. 
- Raven. - rzekła cicho, jakby ostrzegawczo wadera. 
- Jesteście na moim terenie, i tu to skończę! - wyszczerzył już kły.
- Więc przy którym drzewie przebiega granica? - spytałem niewinnie, co ostudziło trochę jego zapał.
< Megami? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz