Korzystając z krótkiej przerwy w wymianie zdań, postanowiłam taktycznie odciągnąć ich uwagę od tematu naszej obecności.
- Czemu zapuściliście się tak daleko na zachód? Myślałam, że na wschodzie warunki są lepsze, dlatego w końcu buszowaliście po naszej watasze, jeszcze jakiś czas temu. -Kątem oka zerknęłam na Shino, który trzymał już w pysku patyk.
Wydawało mi się przez chwilę, że Marmałd przejrzał moją psychologiczną zagrywkę, ale po raz olejny okazało się, że na łatwowierność Wasyla zawsze możemy liczyć.
- Właściwie wracamy od Cieni. - Gdyby wzrok Marmałda mógł zabijać, basior nie dokończyłby już tego zdania. - Chcieliśmy zawrzeć sojusz, ale nie mamy alfy, więc nie chcieli nawet z nami rozmawiać.
- A po cóż wam sojusz? - wtrącił się Mundus.
- Mamy, cóż... Małe problemy. Coś w rodzaju wojny domowej powiedziałbym, a to jedyna sąsiednia wataha...
- A WSC i WWN? - Przekrzywiłam lekko głowę. Jaskier, Shino i nasi drodzy rozmówcy spojrzeli na mnie z niemałym zdziwieniem, za to Mundus pozostawał niewzruszony. - Fakt, coś tam po drodze nie poszło jak trzeba, ale zawsze warto spróbować. W końcu Arcun jest jakby naszym wspólnym wrogiem. A wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, czyż nie?
Spojrzałam znacząco na Jaskra, mając nadzieję, że wiedział do czego zmierzałam i choćby rozważy taką opcje. W końcu każde wsparcie jest w naszej sytuacji na wagę złota. A gdyby, mieć po naszej stronie choć małą część WSJ? Już ta piątka wilków dałaby nam większe szanse.
< Jaskrze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz