Sapnięcie.
Trzask.
Chlup do sporego pokładu kurzu.
Wyszłam po dłuższej chwili z tego i się otrzepałam ale teraz cała byłam szara a kłaczki włosów zaplątane w ciemniejszą materię. Jakby teraz mam by mnie tak zobaczyła, załamały łapy, to na pewno. Po długiej litanii od razu solidna kąpiel na przywrócenie prawilnych kolorów... Ale to będzie jedynie, jak wcześniej nie wyczyszczę się na własną łapę. Zresztą teraz, jak chwile temu prawie pobiłam się z jednym innym szczeniakiem to nie robiło mi większej różnicy. Teraz to nie musiałam skakać po drzewach, taki finał. Ostatecznie biegłam do najbliższego zbiornika wodnego, jednak w drodze do niego wpadłam z rozbiegu na innego szczeniaka, który podobnie jak ja biegł, finał był łatwy do przewidzenia. Mocne zderzenie przez które naszą dwójkę aż odrzuciło. Jak tylko gwiazdki znikły z widoku, zobaczyłam wyciągniętą łapę i jego zaniepokojenie w oczach.
-Cała jesteś?
-Tak tak- machnęłam łapkę i wstałam o własnych siłach. Hm, tata mi mówił, że w tutejszych progach jest jeszcze jeden szczeniak, to musiał być on.- A ty? Nic sobie nie zrobiłeś?
-A gdzie tam- zbył zaraz z uśmiechem.- Najwyżej będzie siniak... Co ci tak śpieszno? Jak się nazywasz?
-Idę się popluskać. I Palette jestem.
-Fajnie! Ja to Kuraha, co powiesz na wspólne zabawy w wodzie?
-Brzmi super.
Już zaraz szliśmy i gadaliśmy o pierdołach, tak do momentu dojścia nad taflę. Od razu radośnie wskoczyliśmy do chłodnej. Ode mnie sporo brudu nagle zeszło i gdy wynurzyliśmy się do płycizny, zobaczyłam u niego spory szok. Poznał szarą waderkę a tu się okazuje, że nie całkiem. Przekrzywiłam głowę, jak jego wzrok poleciał na moje ogony. Oho, no dalej, tylko spróbuj. Nie zdążył. Rodzice zaczęli mnie nawoływać, dlatego bez słowa, pilnie ruszyłam biegiem do nich zostawiając za sobą nowego możliwego kolegę.
< Kuraha? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz