Podążałem za wilkiem, trzymając odpowiednią odległość, tak żeby mnie nie wykrył. Przemierzaliśmy dość gęsty las, który był w całości zbudowany z iglastych drzew. Spojrzałem się w górę, gdy tylko usłyszałem donośne pukanie. Był to dzięcioł, który rozpaczliwie próbował się przedrzeć przez tarczę obronną drzewa, jaką była kora. Wgapiając się w niego, zapomniałem prawie o tym, co tak naprawdę tu robię. Ponownie zwróciłem głowę przed siebie, lecz tam już nie dostrzegłem idącego przede mną brata. Zdezorientowany stanąłem, rozglądając się na wszystkie strony. Jak mogłem go zgubić? Przecież to było niemożliwe! -karciłem się w myślach, kręcąc się przy tym w kółko -gdzie mógł pójść? Myśl Ymir, myśl! -powtarzałem to sobie, choć dobrze wiedziałem, że niewiele mi to da. Kiedy byłem już bliski zrezygnowania, nagle usłyszałem jakiś szelest. Od razu spojrzałem się w tamtym kierunku, a tam ponownie ujrzałem czyjąś sylwetkę. Ucieszyłem się. Czym prędzej pobiegłem w jego kierunku, nadal próbując utrzymać dzielącą nas odległość. Nadal ciekawiło mnie to, gdzie się wybiera.
Minęło już sporo czasu od naszego wyruszenia spod jaskini. Spojrzałem się w stronę słońca. Znajdywało się ono już na niebie i choć było przysłonięte przez chmury, dawało z siebie wszystko by rozświetlić cały ten teren. Sapnąłem ciężko. Przymknąłem oczy, zwieszając przy tym głowę. Byłem już naprawdę zmęczony. W końcu Tram się zatrzymał. Rozejrzał się, przez co schowałem się za jakimś krzakiem. Kiedy uznał, że wszystko jest w porządku, zniknął za rogiem. Zaskoczony jego postawą, czym prędzej ruszyłem w tamtym kierunku, zatrzymując się przy wielkiej skale, za którą przed chwilą znikną. Przyległem do ziemi i bacznie go obserwowałem. Ten zatrzymał się przed jakąś zniszczoną grotą. Była ona z jednej strony zawalona, a do tego wszędzie były jakieś rośliny, które z niewiadomego powodu nadal były kolorowe, jakby nawet nie zwracały uwagi na to, że jest już zima. Tram spojrzał w górę, a następnie w głąb ciemnej jaskini, po czym usiadł przed nią. Siedział tak przez kilkadziesiąt minut, cierpliwie czekając. Mnie się to jednak już znudziło. Wstałem z ziemi i poszukałem sobie jakiegoś zajęcia, jakim okazał się niewielki kamień, który zacząłem przesuwać łapą. Nim się zorientowałem, Tram zdołał już wstać, by następnie wejść do jaskini. Wybudzając się ze swojego transu, poszedłem za nim. Stając przed jaskinią, poczułem coś dziwnego, na co momentalnie się skrzywiłem. Mlasnąłem i ignorując to uczucie, wszedłem do jaskini. Mimo iż był dopiero jej początek, światło jakby nawet nie chciało tutaj wchodzić. Między tym miejscem a otwartym terenem była ogromna przepaść, bo jak można było tam przetrwać chłód i szybko zbliżającą się ciemność, tak tu było to aż niewygodne. Wzdrygnąłem się i ruszyłem przed siebie. Jaskinia okazała się o wiele większa, niż uważałem na samym początku. Gdzie jednak podział się Tram? Lub co on tu w ogóle robi?
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz