Zaczęłam poszukiwania niedaleko wsi. Pierwsze znalezione przeze mnie ciało, wyglądało co najmniej źle. Otwarte rany, z których krew sączyła się jeszcze po śmierci, o czym świadczyły ślady na śniegu. Nieźle się napracowałam, zanim udało się podpalić zwłoki. Byłoby o niebo prościej, gdyby nie były praktycznie zamarznięte. Ale czego ja oczekiwałam w środku zimy? Zapach nie był przyjemny, choć dzięki temperaturze ledwo wyczuwalny. Ze zgrozą wyobraziłam sobie, w jakim tempie zaczną się rozkładać te wszystkie ciała, gdy się rozmrożą.
Starałam się nie podchodzić zbyt blisko i utrzymywałam płomienie, póki z ciała nie pozostał popiół. Dla pewności, wypaliłam jeszcze miejsca, w których zauważyłam krew. Dopiero wtedy pomyślałam, że mogłam przemienić się wcześniej i liczyć, że ogień na powierzchni mojego ciała zniszczy wirusa, zanim się zarażę. Jak zwykle, mądry wilk po szkodzie. Mogło być już za późno, ale przybrałam demoniczną postać i szybko ruszyłam dalej.
Zdążyłam spalić jeszcze kilka ciał, zanim niebezpiecznie zakręciło mi się w głowie. Wróciłam do wilczej postaci, zupełnie wbrew własnej woli, ale nie byłam już w stanie tego kontrolować. Niemal upadłam, próbując zrobić parę kolejnych kroków. Położyłam się w śniegu, z nadzieją, że zawroty głowy niedługo przejdą.
Gdy poczułam się nieco pewniej, wróciłam do pracy. Oddalałam się coraz bardziej od wsi, niestety już nieco wolniej. Bolały mnie mięśnie, o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia. Upadłam po raz kolejny, a gdy próbowałam się podnieść, poczułam jak strużka ciepłej krwi spływa mi po karku. Nie byłam nawet pewna gdzie powstała rana, wszechogarniające zimno zdawało się doskonale koić ten rodzaj bólu. Nie było jednak aż tak źle, miałam jeszcze szanse na powrót i znalezienie pomocy. Nie miałam jednak pewności, że pozbyłam się wszystkich ciał, ani czy niedługo nie dołączą do nich kolejne. Po paru minutach chłodnej kalkulacji wszystkich "za" i "przeciw", zdecydowałam się zostać niedaleko wsi.
< Jaskrze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz