-W zasadzie, to już tu byłam, po prostu chciałam z kimś spędzić czas innym, niż tylko ze sobą. - Powiedziałam nieśmiało, jednocześnie rozumiejąc jak to żałośnie brzmi.
-Rozumiem. -Powiedział basior nieco skołowany całą sytuacją.
-Mogę sama dojść do wodospadu. -Przewróciłam oczami nie chcąc zatrzymywać Agresta w jego obowiązkach alfowskich. -Doceniam gest, cieszę się, że Cię spotkałam, ale widzę, że robisz to trochę z przymusu, a raczej ze swojej powinności. I nie mam Ci nic za złe, pewnie gdybym była na Twoim miejscu miałabym podobne podejście. Natomiast dziękuję za przyjęcie do watahy. - Uśmiechnęłam się nieśmiało do basiora, by choć trochę atmosfera nie była sztywna jak drut.
Gdy Agrest skinął głową, postanowiłam udać się spokojnie w swoją stronę. Zamierzałam ożywić nieco wodospad, próbując swojej magii. Basior widząc, że się oddalam, przegryzł wargę i z wahaniem spojrzał w odwrotną stronę, po czym jakby z przekąsem rzucił suche:
-Simone, zaczekaj!
I mimowolnie dołączył do mojego żwawego truchtu.
Wodospad okazał się bliżej niż mi się wydawało, prawdą było, że o tej porze roku wyglądał bardzo szaro, samotnie, ale nie wyglądał brzydko. Pod kopułą grubego śniegu wyglądał i tak niesamowicie. Pomyślałam o tym jak bardzo nie mogę się doczekać już wiosny. Usiadłam nad brzegiem jeziorka stworzonego przez jeszcze niedawno nie zamarzniętym wodospadem.
-Pływają tu jakieś ryby? - Powiedziałam patrząc na warstwę lodu.
-Pewnie tak, tylko teraz są na dnie.
Pomyślałam o stworzeniu przerębla, spojrzałam w niebo, uśmiechnęłam się i śnieg zaczął topnieć, metr ode mnie zaczął tworzyć się przerębel, jednocześnie lekko roztapiając wodospad. Włożyłam głowę do otworu by zobaczyć co się dzieje na dnie. Gdy wyjęłam swoją białą łepetynę spod zimnej, a może i wręcz lodowatej wody w moich zębach srebrzyła się odbijając promienie słońca ryba. Odłożyłam rybę obok, powtórzyłam czynność nurkując głową pod zimową taflą i wyciągnęłam jeszcze dwie. Dumna z siebie, otrzepałam się i spojrzałam na basiora, któy wyglądał jakby miał puścić pawia na widok ryby. No cóż, przynajmniej ja się posilę. Już chciałam coś do niego powiedzieć, pocieszającego odnośnie ryb, gdy z za gęstych krzewów, usłyszałam zbyt głośne łamanie gałęzi i przemieszczanie się czegoś dużego. Nagle wyszedł, wielki, głodny i zły niedźwiedź. Gdy poczuł ryby zaczął agresywnie warcząc iść w naszą stronę.
Spojrzała na Agresta pytającym wzrokiem. - To one nie hibernują o tej porze roku? Zaraz będziemy deserem..
<Agrest? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz