czwartek, 25 lutego 2021

Od Delty CD Pandory - "Krwawy księżyc"

Delta kręcił się uporczywie po norze próbując znaleźć sobie jakieś zajęcie. Wiedział że wadera jest niebezpieczna, to samo powtarzał każdemu kto przylazł tutaj w imieniu po kolejne zioła z jego ogromnych zapasów, a które tak uporczywie dalej myszkował. W końcu przecież na coś się przydały, czyż nie. Jaskinia medyczna z przyjemnością korzystała z tych zasobów których nie posiadała albo nie miała w czasach zimowego zlodowacenia. Wilki przychodziły i odchodziły. Głowna medyczka miała też już wiedzę o tym co ten nieszczęsny szczenięcy basior porabia i wysyłała mu wilki wymagające małej pomocy leczniczej, a którymi nie musiała się zajmować sama dzięki mocy granatowego wilka. Dlatego upływające godziny spędzał na mieszaniu ziół, opatrywaniu wadery i odprawianiu kolejnych wilków. "Co się dzisiaj dzieje?" Zapytał w końcu sam siebie kiedy 100 raz tego dnia wyjmował z wilczych łap małe, dręczące je kolce. Wiedział że będzie musiał znaleźć źródło tego problemu bo skończy się to źle. Kiedyś ktoś zrani wszystkie 4 łapy i daleko nie zajdzie. Jednak na ten moment miał ważnego pacjenta ze złamaną łapą w miejscu wilczego nadgarstka gdzie tuż nad stawem popękała kość i wymagała nie tylko jego mocy ale i leków więc pozostawała dalej niekoniecznie uleczona. Do tego Delta najpierw skupił się na krwotoku wewnętrznym. Często w jaskini medycznej widywał wilki które spadały z drzew czy innych upadkach przychodziły ze złamanymi nogami, kiedyś nawet z ogonem... , i krwotokami których nawet nie wyczuwały. Delta przypuszczał że i tak musiało być w tym przypadku, ponieważ gdy zaczął go leczyć kolejnymi seriami był już duży i rozległy. Wadera miała niecodzienne szczęście. Trochę dłużej by pochodziła po tym świecie nieuleczona i nie byłoby co leczyć. Vo jakiś czas do jej pyska wlewał też herbatkę oraz mieszankę ziół które miały jej pomóc nawet według samej medyczki, która pewnie teraz wysyłała do niego kolejne wilki. Bardzo zaskoczony nie był kiedy przez wejście do jego nory wsunęła się nieśmiało uśmiechnięta morda Magnusa.
-Zgaduję że przychodzisz z tym samym problemem co reszta- rzucił w jego kierunku.  - Która łapa? - podszedł do niego. Wilkowi ciężko byłoby przedostawać się przez wejście do norki. 
-Przednia prawa- wystawił ją w jego kierunku rozdzielając palce u łapy. Delcie od razu w oczy rzucił się mały kolec wbity z boku opuszka. Wyjął go i posmarował maścią. 
-Gotowe. A właśnie. Jak już tu jesteś byłbym wdzięczny gdybyś coś dla mnie zrobił. - mruknął cichutko odrzucając kolec do przygotowanej na nie miseczki.
-Dla ciebie zawsze . -powiedział poruszając z wielką ulgą swoją potężną łapą. Delta na prawdę w porównaniu z nim przypominał niepozorne szczenię. Niepozorne. 
-Najdź miejsce w którym nadepnąłeś na kolec i sprawdź proszę co to jest. Tylko, proszę cię uważaj żeby znowu nie przebić łapy. Może to być bardzo bolesne, co już wiesz. - mruczy i zagląda do miseczki w której już trochę tego się zebrało. Postanowił, skoro i tak ma chwilę czasu, zbadać czym te kolce są i co sprawia że takie małe cacuszko sprawia tyle bólu potężnie zbudowanym wilkom, a i jest wręcz niewyciągalne łapami czy kłami. Kiedy błekitnawy pysk starszego wilka zniknął z przejścia do nory Delta zabrał się do pracy. Przeglądał te małe kolce. Każdy różnił się od siebie, ale względnie przypominały siebie nawzajem. Były małe, ostre nawet po wyjęciu ze skóry co znaczyło, ku uldze Delty, że nie łamały się w ciałach w które się wbiły, co jednocześnie też znaczyło tyle że są niezwykle twarde. 
Swoją pracę odłożył po jakimś czasie aby potem unieść się na łapach i ruszyć, aby podać nieprzytomnej waderze kolejną dawkę naparu, aby załagodzić skutki wylewu krwii wewnątrz jej ciała. Jednak kiedy rozsunął jej szczęki delikatnym ruchem ta kłapnęła w jego stronę zębami. Odskoczył w tył natychmiastowo, czując narastający strach i konkretną irytację, która gdy się pojawiała nie wróżyła nic dobrego. Zazwyczaj zaraz po niej nadchodziła fala wściekłości, z nią odwaga. Opanował się więc szybko i pociągnął jej ciało do ziemi z pomocą telekinezy. Westchnął przy tym pod nosem.  Zaczynało robić się duszno od ognia i dymu więc jak już był przy palenisku rozsunął tkaninę przy suficie i odsłonił ujście dla parzącego w oczy dymu. Ten znajdując ujście prawie od razu zniknął z norki, a wraz z tym pojawiło się też świeże, chłodne powietrze. Delta odetchnął głęboko czując silną irytację i podrażnienie słysząc jak wadera mu się odgraża. Jego ogon drgnął delikatnie i nerwowo kiedy zaczęła opowiadać o tym jak będzie patrzyła na wylewającą się z jego ciała krew. Wróciły do niego wspomnienia bliskich, na których patrzył ona sam jak rozpadali się na jego oczach i znikali w szponach śmierci pochłaniani kolejno przez zabójczą chorobę. Stracił tak wiele, a nie mógł poradzić wtedy nic. Był bezradny. Jak teraz i to wzbudzało w nim stronę jego wilka której nienawidził. Tą nauczoną bezduszności i braku litości. Tą która cieszy się z widoku krwii i śmierci osób wokoło. Odważnej, walecznej ale haniebnej. Takiej jaka wdydała mu się teraz wadera. Wiedział już że jest wojowniczką, przecież oglądał jej ciało wiele razy podczas leczenia. Jednak tak nieodpowiednie wydawało mu sie każde jej słowo. Przepełnione zabójczą rządzą krwii i śmierci, takie nieodpowiednie dla osobnika, który przestrzega znanych wszystkim norm. Bo przecież jedną z ważniejszych niepisanych reguł jest nigdy nie atakować medyka. No cóż. Jak widać nie każdy ceni swój honor i nie działa jak na wojownika przystało. Widział też jak wadera czeka, pręży mięśnie. Delta więc zaczął się lekko szykować do jej ataku. Wiedział że wytrzyma jeszcze dobre 4 dni, jednak musiałby przy tym spać przy niej, a to osłabiało jego umiejętności. Bez snu wytrzyma góra 2. Jednak nie taki był jego plan. Musiał zakończyć leczenie, za jej zgodą czy bez niej, w przeciwnym wypadku cała jego praca pójdzie na marne. Musiał ją znowu uśpić. Jednak od razu odrzucił pomysł użycia sposobu z wcześniej. Mógłby w końcu uszkodzić jej umysł , co nie poskutkowało by niczym dobrym. Dlatego zaczął kręcić się niespokojnie szukając kolejnych składników na proszek, który po dostaniu się do dróg oddechowych prawie od razu rozprzestrzenia się bezboleśnie po ciele. Potem tylko wytrzymać 2 minuty i wadera padnie jak długa na paręnaście dobrych godzin. Dlatego oszczędzał moce. Musiał mieć wystarczająco siły aby uleczyć swoje rany kiedy się na niego rzuci. 
Tak też się stało chwilę później kiedy był już prawie gotowy na atak i uśpienie. W pysku już trzymał metalową łyżkę, jednak na parę sekund stracił koncentrację. Wyrwała mu się nieco za szybko zatapiając kły w jego karku i haratając bok pazurami. Basior czuł jak  ciężka ona jest. Najgorsze było że nie miał jak sięgnąć po broń. Jego ciało w odpowiedzi na atak szybko zaczęło leczyć napotkane rany wypuszczając tylko odrobinę krwi spod zakleszczonych na karku kłów. Jednak ból dalej był odczuwalny, więc Delcie wyrwał się koszmarny skowyt. Chwilę potem jednak ciężar wadery został z niego zrzucony, a ona sama rzucona o ścianę silną łapą innego wilka. Gdy Delta zerknął na gościa dojrzał Magnusa
-Mama cię nie nauczyła że nie atakuje się słabszych od siebie? - a Delta jedynie patrzył na to przerażony, wielkimi oczami.
-Magnus do wielkich bogów, nie rzucaj nią tak! Zabijesz ją!
- I ty jej jeszcze bronisz. Tak haniebnego wilka, który nie zasługuje na miano nawet najgorszego sortu wojownika? - czerwone oczy basiora błysnęły w kierunku Delty. - Masz za dobre serce na ten świat - skwitował już spokojnie. Delta przypatrzył się waderze, która zastygła na chwilę. 
-Za grosz honoru- parsknął Magnus strosząc futro na grzbiecie. Widział też jak sama obca wilczyca szykuje się do ataku.
-No błagam was...- szepnął jakby sam do siebie załamany. Rzucił się do proszku nakładając go odrobinę na łyżkę. Po chwili rozległ się kwik i zgrzyt. Wadera ponownie dostała cios od Magnusa, kiedy do niego przyparła. Nic dziwnego. On był od niej większy ze dwa razy, a ona była jeszcze słaba po lekach i Delta czuł też w sercu że i jej krwotok powrócił. Spuścił uszy po sobie i zetknął na nich. Nie zapowiadało się za ciekawie
-Oj...Magnus... Uważaj z tymi ciężkimi łapami. Pracowałem nad jej krwotokiem wewnętrznym parę godzin a w takim tempie zabijesz ją za dwa ciosy! - pisnął. Nie lubił śmierci. Nawet jeśli postąpiła źle według obu wilków, nie chciał, nie miał serca aby to zrobić albo na to patrzeć. Nie rzucił proszku, nie zdążył niestety, co działało na ich niekorzyść.  
-Delta...- Sapnął niezadowolony Magnus mierząc wilka niezadowolonym spojrzeniem. Wtedy też obca rzuciła się ku mniejszemu. Delta uniknął spotkania ze szczękami ale pazury przejechały przez jego bok. Zachwiał się upadając na ziemię. 
-Niehonorowy wojownik.- łypnął na nią smutno. -Umrzesz zanim zdążysz mnie zabić , jeśli się nie uspokoisz- odpowiedział wstając już bez żadnej skazy na ciele. Jego oczy zawierały w sobie jedynie czysty smutek. Żadnej pogardy czy złości, która wręcz paliła się w oczach Magnusa, który nie atakował jedynie ze względu na Deltę i jego kruche serce. 
A ten z kolei mierzył waderę swoimi oczami, o dwóch tak różnych kolorach, które przybierały na blasku z każdą sekundą. Kolejna śmierć młodej osoby w jego życiu byłaby czystą stratą. Zwłaszcza tak sprawnego wojownika, bo pomimo że większy wilk za jego plecami ukrywał to, jednak ona dosięgnęła go pazurami w kilku miejscach. 
-Daj sobie pomóc...- szepnął w jej umyśle błagalnie. Przekazał jej też obraz stanu jej ciała, przynajmniej tego co przypuszczał że mogło się w niej dziać. -Błagam. Nikt nie powinien tak umierać-

< Pandora? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz