Śnieg wirował z gracją w powietrzu w ten bezwietrzny poranek. Wąska polana, skryta pomiędzy strzelistymi świerkami, przystrojonymi w białe kubraczki, była dziś miejscem do zabawy. Coś w śniegu było, co dostarczało rozrywki na długie godziny, a grube zaspy usypane pod pniami drzew dawały jego nieograniczony dostęp. Trójka szczeniaków ganiała się w białym puchu, oglądana ukradkiem przez łaciatą waderę. Przystanęła między drzewami, a uśmiech nie mógł jej zejść z pyszczka. Wstydziła się trochę podglądać cudze dzieci i ostatnim co by teraz chciała to zostać przyłapaną, ale jej łapy jakoś nie mogły postawić kroku i po prostu ruszyć dalej. Jakie one cudowne- pomyślała. Te ich drobne łapki, słodkie pyszczki, duże oczka, mogące wybłagać każdą drobnostkę. Nie miała zamiaru teraz nikogo uprowadzać, po prostu zapragnęła cząstki tej niewinnej radości dla własnego wzroku. Pobawiłaby się z nimi, gdyby mogła, co może nie było aż takie nierealne. Rozejrzała się za siebie, by upewnić się, że sama nie ma widowni, po czym puściła iskierkę lodu w stronę grupki wilczków. Srebrna igiełka zmieniła się w powietrzu w srebrnego motyla. Jego skrzydła skrzyły się w bladym słońcu, co zwróciło na siebie uwagę jednego z młodych. Jego mordka rozchyliła się w osłupieniu, co jeszcze bardziej rozbawiło Domino. Tupnęła łapą, a spod jej pazurów ziemia zmroziła się, a lodowa pokrywa wystrzeliła przed siebie, obejmując połowę polany. Czarny basiorek poślizgnął się i upadł przed siebie. Zdezorientowany spojrzał na kolegę.
Theo, uważaj!- Usłyszał z sobą.
Za białym basiorkiem szklany motyl rozprysł się w powietrzu, powodując deszcz lodowych szpil. Biały zamknął oczy w strachu i zamarł, ale ukłucia co najwyżej połaskotały go po nosie. Zarechotał z ulgą
To nie boli! Wstawaj lepiej bo głupio wyglądasz.
Pomogę- ciemnoszara waderka spróbowała roztopić białemu drogę płomieniami z łapek. Jej moc była jeszcze niestabilna, ale lodowe języki dawały wystarczająco ciepła.
Domino wyszła z ukrycia, udając że jak gdyby nigdy nic przechodzi obok. Udawała brak zainteresowania, ale jej oczy wędrowały po twarzach podejrzliwych młodziaków. Wpadł jej do głowy jeszcze jeden pomysł. Kto by słyszał, żeby się bawić bez fortu? Stanęła, posyłając tajemnicze spojrzenie maluchom i zmrużyła oczy. Wiatr zaczął się wzmagać, a śnieżna zamieć oplotła okolicę. Śnieg spadał z zielonych świerków i zagęszczał coraz bardziej ścianę zamieci. Przestraszone szczeniaki wtuliły się w siebie, ale nie minął moment, aż wiatr ucichł a ich oczom ukazał się biały, prosty zamek z jedną wieżą i wielką bramą z lodowymi drzwiami. Reakcje były dokładnie takie, jakich Domino się spodziewała.
Wohohohoow!
Ładne, prawda? - Zaśmiała się Domino
Ja pierwszy! - Czarny basiorek popędził do drzwi.- Zajmuję miejsce na wieży!
Eej, ja chciałam na wieży!- Szara waderka syknęła.
Za wolno haha!- Czarny pokazał jej język, który znikał już w wejściu do fortu.
Pomimo braku odpowiedzi wadera nie zraziła się. Nie oczekiwała zbytniej ufności od obcych dzieci, nawet bardziej komfortowym dla niej było stanie z boku.. Nagle usłyszała za sobą rytmiczne skrzypienie śniegu. Ktoś nadchodził odebrać malucha? Czy po prostu też tak jak ona po prostu przechodzi obok.- Lawina myśli zalała jej spanikowany umysł, serce zaczęło szybciej bić. Nie chcąc się tłumaczyć Domino podbiegła do fortu. Było to najbliższe miejsce gdzie mogła pozostać niezauważona i ukryć wstydliwe rumieńce malujące się pod futrem.
Gdy tylko jej puszysty ogon zmieścił się w forcie, spomiędzy zasp wyłonił się czarny jak noc, ogromny basior o niebieskim nosie. Spojrzał spod ukosa na fort po czym zaczął sunąć powoli w jego stronę?
< Magnus? Ewentualnie któryś ze szczeniaków jeśli tatuś zajęty >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz