Julij wskoczył wesoło w śnieg. Jego ciało prawie całe zanurzyło się w zaspie zaszywając go pod chłodną kołderką śnieżynek. Wypadł po chwili po drugiej stronie otrzepując swoje ciemne futro z lśniących drobinek. Jego łapki odbiły się w śniegu, a on wesoły z ogromnym uśmiechem pozostawił je za sobą, radosny jak nigdy w życiu. Znalazł nowy dom. Dom pełen sprzeczności, wilków innych jak on i nikt nie rzucał w niego oszczerstwami drącymi skórę i palącymi żywcem w serce. Dlatego też wszystkie negatywne emocje były tak silnie tłumione przez jego "JESTEM WSZĘDZIE" ja. Pędził na złamanie karku przez śnieżny krajobraz rozkoszując się zimnem chłostającym jego pysk w orzeźwiających powiewach szybkości. I pędziłby tak dalej gdyby nie wiedział, że ma dokąd wrócić.
Wykonał sus nad porzuconą przez zimę kłodę, starą i spróchniałą już, jednak nadal nadającą się do użytku. Jednak i ją pozostawił za sobą przejmując się jej losem jedynie na ułamek sekundy. Biegał tak długie chwile, minuty, które zamieniały się w godziny, a godziny w głód. I tak musiał sprowadzić się do parteru, uspokoić emocje i swoje ja głęboko zakorzenione w jego emocjach, które nie chciało przestać bić i skakać z czystej radości. Jednak skręcająca go od środka potrzeba spożycia posiłku uaktywniała jego umysł, kiedy on bardziej myślał sercem. Bez tego instynktu jednak długo by nie pożył, posilając się jedynie niespożytą energią i szczęściem. Nie był przecież kwiatkiem, który żywi się słońcem i nie chciał nim być gdyż kochał zimę i nie miał ochoty umierać gdy mógł ją podziwiać. Julij zebrał się w sobie dopiero kiedy słońce sięgnęło swojej znakomitości i nie rzuciło pionu na ten świat. Wtedy też zmusił się do polowania. Niedługo zajęło mu namierzenie beztroskiego, aczkolwiek uważnego zająca. Przyczaił się, spiął wszystkie mięśnie i wyostrzył zmysły w umyśle i marzeniach już rzucając się na zdobycz. Jednak pohamował swoje instynkty i impulsy, które wezbrały w jego sercu próbując stłumić umysł. Bez spokoju ducha nic by nie upolował. Dlatego czekał cierpliwie powoli analizując swoje postępowanie i pilnując aby każdy kolejny krok był równie ostrożny co poprzedni. Równie uważny i nietypowy dla kuleczki energii jaką Julij był. Ofiara poruszała się jednak miarowo, powoli sunąc w kierunku swojej śmierci i osuwając się w jej ramiona bezwiednie i bez świadomości. Szarawy wilk spiął wszystkie mięśnie i czekał jeszcze kilka sekund. Momentalnie kiedy ofiara znalazła się w zasięgu jego łap wyskoczył jak z procy w jej kierunku. Jednak wszystko co nastąpiło potem było dla Jurija tak niespodziewane. Zielona masa osłoniła mu widok na zajączka, który z wielkim popłochem zerwał się do ucieczki. Widział jak nieznany mu obiekt spina mięśnie jednak oboje niewiele mogli teraz poczynić. Julij wpadł z impetem w nieznajomego lądując w śniegu kawałek dalej, tocząc się przy tym i obijając nieprzyjemnie. Zanim jednak Julka zdążył pozbierać się z ziemi coś nad nim zagórowało odcinając promienie zimowego słońca od jego pyska. Potomek nocy i miłośnik gwiazd uniósł się delikatnie zaglądając na swoją "ofiarę" i przez sekundę obawiając się że coś mu zrobi. Jednak przedziwne stworzenie jedynie wysunęło przed siebie łapę oferując wsparcie przy procesie powstawania z ziemnego śniegu, który zdążył już przesiąknąć przez futerko Julija.
-Wybacz- I Julij już był pewien że nic mu się nie stanie, więc ufnie przyjął oferowaną pomoc.
-Nie szkodzi- odparł bez zawahania. -Tyle zająców w lesie!- mały optymizm o wielkiej skali wdarł się w jego sowa, a wilk czując to rozjaśnił pysk szerokim uśmiechem.
<Tora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz