Jak się później okazało, zbliżająca się istota była rzeczywiście przedstawicielem wilczej rasy. Wadera przez chwilę wpatrywała się w pochyloną sylwetkę, która zbliżała się nieco niepewnie, co jakiś czas stawiając uszy w celu wyłapania ewentualnych odgłosów w tle. Gdzieś w głębi duszy miała cichą nadzieję, że ciekawska istota zaniecha swoich poszukiwań, jednak po chwili okazało się, że niestety nie zapowiada się na to. Wilk przekroczył niewidzialną barierę bezpieczeństwa, która wydała na niego jednoznaczny wyrok. Pandora wyskoczyła ze sporego wgłębienia, rzucając się tym samym w stronę zbyt ciekawskiego stworzenia. Ku jej niezadowoleniu, zdążył on odskoczyć chwilę przed spotkaniem jego krtani z wysuniętymi pazurami. Wilczyca opadła ciężko na łapach, uważając aby nie zranić tej z kontuzją, po czym odwróciła się w stronę przeciwnika. Najeżyła futro, wykrzywiła pysk w grymasie, który uwidocznił jej kły i napięła mięśnie, gotowa do starcia. Dopiero wtedy zauważyła, że obcy leżał nieco dalej z podkulonym ogonem i pyskiem schowanym za łapami. Najwidoczniej podczas sprawnego uniku przewrócił się, co zdradzała smuga ubitego śniegu oraz jego resztka na grzbiecie drżącego samca. Dopiero wtedy uważnie mu się przyjrzała. Był niezwykle drobny i mały jak na wilka, a jego ciało pokrywało atramentowe futro. Właściwie tylko tyle udało jej przyswoić, ponieważ po chwili z jego pyska wydobyło się żałosne zawodzenie. Basior zaczął skomleć i błagać o darowanie mu życia. Wadera delikatnie rozluźniła mięśnie i uniosła brew słysząc obawy, że mogłaby zjeść wścibskiego poszukiwacza. Popatrzyła z pogardą na trzęsącą się kupkę futra. Dawno nie spotkała żadnego wilka, który unikał walki na rzecz błagania o litość. Dla niej taka postawa była haniebna. Prawdziwy wojownik nie boi się ryzyka i starcia z przeciwnikiem. Chociaż.. Stworzenie znajdujące się przed nią nie przypominało ani trochę żołnierza. Prędzej wyrośniętego szczeniaka lub opiekuna młodych. Nie była pewna co począć w zaistniałej sytuacji, więc po prostu wbiła wzrok w przeciwnika i odczekała chwilę, aby opanował spazmatyczne drżenie. Nagle o jej uwagę zaczął zabiegać wykrzywiony nadgarstek, który do tej pory w ryzach utrzymywała adrenalina. Wadera zacisnęła zęby i uniosła delikatnie łapę, chcąc chociaż trochę zminimalizować obciążenie pulsującej kończyny. Chwila rozproszenia sprawiła, że wilczycy umknęło spojrzenie wpatrującego się w nią złotego oka. Basior nawet nie próbował odwrócić wzroku, co mocno ją zirytowało. Po chwili podskoczył on na równe łapy, robiąc przy tym krok w jej stronę. Pandora cofnęła się gwałtownie i warknęła ostrzegawczo, co wstrzymało dalsze działanie obcego. Niestety, już po chwili z jego pyska znowu wypłynęły słowa przerywające niezręczną, aczkolwiek wciąż błogą ciszę. Rozmówca jąkał się i ledwo składał spójne wypowiedzi, co tylko podkreślało zdezorientowanie i brak poczucia bezpieczeństwa. To bezsensowne spotkanie z obcym zaczęło nużyć Pandorę, która coraz mocniej odczuwała dyskomfort z powodu bolącej łapy.
- ..Umiem leczyć magią!.. - Ciągnął uparcie, najwidoczniej wciąż nie zdając sobie sprawy z tego, że jego rozmówczyni nie jest zainteresowana tym, co mówi. W końcu jej irytacja sięgnęła zenitu.
- Nie skorzystam z twojej oferty. A teraz odejdź - Syknęła, przerywając uciążliwy monolog. Basior wlepił w nią zdziwione spojrzenie. Najwidoczniej dawno nie usłyszał sprzeciwu. Właściwie nie miała prawa rozkazywać obcemu, który najprawdopodobniej znajdował się na własnym terytorium, jednak drobny samiec był tak rozkojarzony i przerażony, że nawet nie wziął tego aspektu pod uwagę.
- Ale.. - Zanim zdążył dokończyć, wilczyca ruszyła powoli w jego stronę, strosząc przy tym futro. Samiec od razu podkulił pod siebie ogon i ugiął łapy, zniżając się coraz bardziej do białej pokrywy. Drażniła ją jego uległość i pokorna postawa. Właściwie sama nie była pewna, czy bardziej gardziła postępowaniem obcego, czy po prostu irytowało ją to, że nie mogła zaspokoić swoich walecznych pobudek.
- Odejdź zanim się rozmyślę i stracisz szansę na dalsze życie - Warknęła, stając tuż przed jego pyskiem. Basior wlepił w nią przerażone spojrzenie, najwidoczniej analizując sens słów, które wypowiedziała. Po chwili jednak pokiwał powoli głową na znak zrozumienia i wycofał się potykając przy okazji. W międzyczasie chwycił pyskiem jakiś skórzany przedmiot przypominający zdobioną sakwę. Potem popędził w przeciwną stronę, aż w końcu zniknął z pola widzenia wadery. Pandora już miała wrócić do swojej tymczasowej siedziby, gdy w pewnym momencie coś przykuło jej uwagę. Para błyszczących oczu wpatrywała się w nią z ciemności znajdującego się nieopodal lasu. Wadera potrząsnęła łbem i zamrugała kilka razy. Tajemnicze spojrzenie zniknęło, jednak po jej ciele wciąż przebiegały niespokojne dreszcze. Jakaś część podświadomości podpowiadała jej, że to nie był przypadkowy zbieg okoliczności. Stała w bezruchu jeszcze kilka minut, wpatrzona w zacienioną granicę drzew i pochłonięta rozmyślaniami, aż w końcu odwróciła się i wróciła do schronienia. Wiedziała, że będzie musiała jak najszybciej opuścić to miejsce. Atramentowy basior zapewne rozniesie plotkę o przybyciu obcej jednostki. Kto wie, czy nie zjawią się tu bardziej zaprawione w boju wilki. Westchnęła cicho i porzuciła dalsze rozmyślania. Postanowiła, że najpierw zregeneruje siły, a potem zaplanuje dalszą wędrówkę. Tylko dokąd? Oto jest pytanie. Standardowo wylizała sierść, doprowadzając ją do ładu po wcześniejszych wydarzeniach, po czym zwinęła się w kulkę i pogrążyła we śnie.
---
Wilczyca obudziła się po kilku godzinach, gdy księżyc znajdował się na widnokręgu i zalewał wszystko swoim bladym światłem. Niebo dzielił tylko z pojedynczymi obłokami, które płynęły leniwie na zachód. Pandora wyczołgała się ze schronienia, uprzednio rozglądając się, czy nie zastanie kolejnej niechcianej niespodzianki. Z ulgą stwierdziła, że najbliższa okolica pogrążona jest w martwej ciszy. Najwidoczniej mróz sprawił, że nawet nocne stworzenia zaniechały ekspedycji w poszukiwaniu pożywienia. Nie dziwiła im się jednak patrząc na to, jak nisko spadła temperatura. Wadera rozciągnęła się żwawo, chcąc przywrócić prawidłowe funkcjonowanie zesztywniałych kończyn. Potem ruszyła przed siebie, pozostawiając chwilowe lokum za sobą. Co prawda wciąż nie czuła się najlepiej, a opuchlizna na łapie nadal wyglądała niepokojąco, jednak wilczyca musiała wyruszyć w dalszą drogę. Najpierw postanowiła uzupełnić zapasy, o które organizm ubiegał się od dłuższego czasu, ponieważ nieprzyjemne ssanie w żołądku przyprawiało ją momentami o zawroty głowy. Zdawała sobie sprawę, że nie będzie łatwo ze znalezieniem zdobyczy, zwłaszcza w takich warunkach. Dlatego właśnie jej głównym celem stały się wszelkiego rodzaju nory i dziuple. Prędzej czy później będzie musiała na coś natrafić, a przynajmniej taką miała nadzieję.
Napędzana nasilającym się głodem rozpoczęła poszukiwania. W powietrzu unosiło się wiele zapachów, które mieszały się ze sobą tworząc barwną kompozycję. Organizm najwidoczniej już rozszyfrował co zaplanowała wadera, ponieważ ślinka napłynęła jej do pyska a żołądek coraz usilniej domagał się zaspokojenia swoich potrzeb. Niestety, po zwierzynie nie było żadnego śladu. Wilczyca powoli traciła cierpliwość, przez co jej działanie stało się chaotyczne i nieporadne. W końcu jednak los posłał jej pogardliwy uśmiech. Waderze udało się wyciągnąć z ciasnego zagłębienia w ziemi małą, chuderlawą nornicę. Stworzenie szamotało się desperacko, jednak po chwili zaprzestało panicznej walki o życie, najwidoczniej godząc się z przeznaczeniem. Mały gryzoń zdecydowanie nie zaspokoił potrzeb dorosłej wilczycy, jednak musiała zadowolić się marnym posiłkiem. Podczas podróży zdążyła nauczyć się szacunku wobec każdego pożywienia. Po skonsumowaniu posiłku Pandora zajęła się toaletą, doprowadzając tym samym swoją sierść do porządku. Potem powędrowała wzrokiem w stronę nieboskłonu. Połyskujący księżyc pokonał już ponad połowę swojej codziennej, monotonnej wędrówki. Inspirujące było dla niej to, jak niestrudzenie wykonywał swoje zadanie. Nie każdy potrafi wykonywać swoje obowiązki z taką pieczołowitością, pomyślała. Refleksje wadery przerwał nagły odgłos dobiegający zza drzew znajdujących się nieopodal. Wilczyca westchnęła poirytowana, gdy rozpoznała niepewnie stawiane w śniegu kroki. Kwestią chwili było pojawienie się sylwetki atramentowego basiora w zasięgu jej wzroku. Najwidoczniej za wszelką cenę chciał, żeby ktoś znalazł jego zwłoki w pierwszej lepszej zaspie.
< Delta? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz